[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jane Feather
Uroczy
kochanek
PrzełoŜyła
Anna Hebanowa
Warszawa 2009
Tytuł oryginału
A Wicked Gentleman
Copyright 2007 by Jane Feather
Redakcja:
Monika Kisielewska
Skład i łamanie: Andylex, Warszawa
Tor the Polish edition Copyright 2008 by
LUCKY
For the Polish translation Copyright 2008 by
LUCKY
LUCKY
ul śeromskiego 33 26-
600 Radom
Dystrybueja: tel. 0-501-506-203 0-510-128-
967 e-maili: luckywydawnictwo@wp.pl
Wydanie I
Warszawa 2009
Druk i uprawa: Drukarnia Colonel w Krakowie
IS B N 978 83- 60177 -77 8
bsolutnie wykluczone! - Dobitnemu stwierdzeniu towa-
rzyszyło mocne uderzenie dłonią o drewniany blat wiś-
niowego stołu.
Zapanowała cisza. Czwórka sędziwych męŜczyzn siedząca po
jednej stronie stołu spoglądała na kobietę przed nimi z wyrazem
spokojnej stanowczości. Nestor rozstrzygnął sprawę, nie pozostało
więc wiele do dodania.
Kornelia Dagenham spojrzała na gładko wypolerowaną po-
wierzchnię stołu, w zamyśleniu badając odbijające się w niej
wąsate twarze rozmówców. Ich rysy emanowały pewnością siebie,
właściwą osobom, które nie spotkały się nigdy ze sprzeciwem lub
z niezaspokajaniem potrzeb w ciągu wielu lat swego
opływającego w luksusy i przywileje Ŝycia.
Uniosła głowę i rzuciła przeciągłe spojrzenie teściowi.
- Absolutnie wykluczone, mój panie? - W jej głosie za
brzmiała lekka nuta niedowierzania. - Nie rozumiem. Krótki
pobyt w Londynie nie wydaje mi się szczególnie ekstrawagan
ckim pomysłem.
Tym razem stary hrabia wyglądał na zdumionego.
-
Ale nim jest, moja droga Kornelio. Nigdy nie słyszałem o
równie ekstrawaganckim pomyśle.
-
W rzeczy samej... w rzeczy samej, Markby - wymamrotał
pospiesznie jego sąsiad i dodał: - Lady Dagenham, musi pani
zrozumieć, Ŝe w pani sytuacji, jest pani, bądź co bądź, wdową,
byłoby wysoce niestosowne, aby osiedliła się pani sama w
mieście.
Jane Feather
5
Uroczy kochanek
A
Kornelia powstrzymała dłonie od wystukiwania zniecierp-
liwienia na blacie.
-
Lordzie Rugby, bynajmniej nie sugerowałam przeprowa-
dzenia się do domu w mieście, a jedynie kilkutygodniową wizytę
w Londynie w towarzystwie bliskiej przyjaciółki i bratowej.
Zamierzamy zatrzymać się w Grillons Hotel, który, sami to
przyznacie, jest powszechnie szanowanym miejscem. Wszystkie
przekroczyłyśmy juŜ wiek młodzieńczy i moŜemy z powodzeniem
towarzyszyć sobie jako przyzwoitki, nie wywołując przy tym
zdziwienia, nawet gdybyśmy były zainteresowane wzięciem
udziału w sezonie, choć nie jesteśmy. Będzie to kształcąca podróŜ
dla dzieci...
-
Absurd - przerwał hrabia Markby, ponownie uderzając
dłonią w stół. - Kompletny absurd. Miejsce twoje i twoich dzieci
jest tu. Twoim obowiązkiem jest naleŜyta opieka nad synem i
dziedzicem Stephena, równieŜ moim dziedzicem, do czasu, gdy
będzie gotowy objąć Harrow. I nie muszę chyba dodawać, Ŝe
opieka ta ma być roztaczana w Dagenham Manor tak, jak
Ŝyczyłby sobie jego ojciec.
Kornelia zacisnęła wargi, a mały mięsień na policzku drgnął
nerwowo, lecz zapanowała nad głosem.
- Czy mogę pozwolić sobie, mój panie, na przypomnienie,
Ŝe Stephen pozostawił całą kuratelę nad naszymi dziećmi w mo
ich rękach? Zatem, jeśli w ich najlepszym interesie rozwaŜam
wycieczkę do Londynu, to ostateczną decyzję podejmuję ja, nie
rodzina.
Lekko róŜowa cera hrabiego przybrała barwę ciemnej czer-
wieni, a na skroni wyłoniła się pulsująca Ŝyła.
- Lady Dagenham, nie będę tolerował sprzeciwu w tej sprawie.
Jako krewni jesteśmy odpowiedzialni za wicehrabiego Dagenham,
mojego wnuka, przez cały okres jego małoletniości.
- Myli się pan, mój panie - przerwała mu Kornelia pod
niesionym głosem. Była teraz bardzo blada, a jej oczy, za
zwyczaj w odcieniu ciepłego, słonecznego błękitu, zamglił
zimny gniew. - Ja i tylko ja jestem odpowiedzialna za mojego
syna w czasie jego małoletniości. Była to decyzja, którą pod-
Jane Feather
6
Uroczy kochanek
jęłam wspólnie z męŜem. - PołoŜyła spokojnie rękę na kolanie,
trzymając się prosto, dumnie, i nie spuszczając wzroku z hrabiego.
Hrabia nachylił się w jej stronę, jego oczy zwęziły się w szparki,
gdy wbijał w nią wzrok.
-
Być moŜe to prawda, moja pani, jednak to rodzina zarządza
majątkiem. Nie moŜesz pani nic przedsięwziąć bez funduszy, a
mogę zapewnić cię, Ŝe Ŝadne pieniądze nie zostaną przekazane na
tak nierozwaŜną zachciankę.
-
Doprawdy, Kornelio, rozwaŜ tę sprawę. - Do dyskusji
włączył się nowy głos, wnosząc pojednawczy ton. - Nie masz
najmniejszego doświadczenia w mieście. Jeden sezon debiutantki
nie moŜe dać odpowiedniej ogłady i miejskiego obycia, które
niezbędne jest dla tego rodzaju wypraw.
Zabłysły miłe, szare oczy i miękka dłoń sięgnęła ponad stołem,
by poklepać Kornelię po ramieniu.
- Bądź rozsądna, moja droga. Trzy niedoświadczone kobie
ty, wszystkie trzy wiejskie myszki, w mieście zostaniecie zje
dzone Ŝywcem. Nie ma moŜliwości, Ŝebyście same sobie tam
poradziły. Pomyśl tylko o tych wszystkich drobiazgach, kwes
tiach finansowych, hotelach, powozach... sprawach, którymi do
tej pory nie musiałaś się kłopotać. Nie dasz rady podjąć takiej
wyprawy bez wsparcia męŜczyzny.
Kornelia podniosła się z krzesła.
- Wiem, Ŝe mówisz to wszystko w dobrej wierze, wuju
Carltonie, i dziękuję ci za to, lecz uwierzcie mi, moi panowie...
- Omiotła chłodnym spojrzeniem ich twarze. - Nie doceniacie
tych trzech wiejskich myszek. Zamierzam zabrać dzieci na
miesiąc do Londynu, niezaleŜnie od tego, czy uwolnicie fundusze
z majątku na ten cel czy teŜ nie. śyczę wam miłego popołudnia.
Skłoniła się lekko i ruszyła w stronę drzwi, lekcewaŜąc pełen
oburzenia pomruk dezaprobaty hrabiego i szuranie odsuwanych
krzeseł, gdy zgromadzeni spiesznie się podnosili.
Z satysfakcją zamknęła delikatnie za sobą drzwi, lecz gdy tylko
to zrobiła, cały pozór spokoju opuścił ją. Stanęła wyprostowana i
wzięła kilka głębokich wdechów, potem zaklęła siarczyście,
niczym stary marynarz.
Jane Feather
7
Uroczy kochanek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]