[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Feehan Christine
Cykl Karpaty
tom 01
Mroczny książę
ROZDZIAŁ 1
Dłużej już nic mógł się oszukiwać. Powoli, z niewyobrażalnym
znużeniem. Michaił
Dubrinski zamknął oprawiony w skórę tom pierwszego wydania.
To koniec. Więcej nie
zniesie. Książki, które tak kochał, nie mogły przesłonić
dojmującej samotności.
Wypełniały gabinet, zajmowały trzy ściany od podłogi do sufitu.
Przeczytał wszystkie,
przez studia wielu nauczył się na pamięć. Ale już nie dawały
pociechy. Karmiły umysł,
lecz łamały serce.
O świcie nie będzie szukać schronienia we śnie, a przynajmniej
nie w zbawczym śnie
odnowy; w spoczynku wiecznym znajdzie ukojenie. Niech Bóg
ma go w swojej opiece,
jego rasa ginęła zostali
nieliczni, a ci byli rozproszeni i prześladowani. Próbował już
wszystkiego, zdobył wszelkie moce fizyczne i umysłowe, poznał
wszelkie nowe
technologie. Wypełnił sobie życie sztuką i filozofią, pracą i
nauką. Znał wszystkie
lecznicze zioła i wszystkie trujące korzenie. Poznał każdą broń
znaną człowiekowi i sam
stal się groźną bronią. Doświadczył samotności.
Jego ludowi grozi wymarcie, a on zawiódł. Jako ich przywódca,
szukał ratunku dla
tvch, za których odpowiadał. Zbyt wielu mężczyzn rezygnowało,
traciło dusze i stawało
się z
rozpaczy nieumarłymi.
Nie znajdowali kobiet, które mogłyby dać im potomstwo i
zawrócić ich ze złej drogi. Nie mieli już żadnej nadziei na
przetrwanie. Ich mężczyźni
przypominali drapieżniki: mrok gęstniał i ogarniał ich,
wypierając wszelkie emocje, nie
zostawało nic poza zimnym światem pogrążonym w ciemności.
Każdy musiał znaleźć
swoją drugą połowę, partnerkę życiową, bo tylko ona miała
światło potrzebne, by
wydostać się z matni.
Michaiła dławił żal. Uniósł głowę i wykrzyczał z siebie ból jak
ranne zwierzę, którym
przecież był. Nie mógł już dłużej znosić tego, że jest sam.
Rzecz nie w tym. że jesteś sam, lecz że jestes samotny. Można
być samotnym nawet w tłumie, nie
sadzisz?
Znieruchomiał, tylko jego czujne oczy poruszyły się osi rożnie
jak u drapieżnika, który
zwęszył zagrożenie Głęboko zaczerpnął powietrza, natychmiast
zamykając umysł a
jednocześnie wszystkie zmysły skierował na zewnątrz żeby
wytropić natręta. Przecież był
sam. Nie mógł się mylić. Najstarszy z rodu miał najwięcej mocy,
był najbardziej
przebiegły. Nikt nie mógłby przeniknąć do jego umysłu. Nikt nie
mógłby zbliżyć się do
niego bez jego wiedzy. Zaciekawiony, jeszcze raz odtworzył te
słowa, wsłuchał się w
głos. Kobieta. Młoda, inteligentna. Nieznacznie otworzył umysł,
sprawdzając różne
ścieżki, szukał mentalnych śladów.
Przekonałem się. że tak
istotnie jest,
przyznał. Zdał sobie
sprawę, że wstrzymuje oddech, że potrzebuje tego kontaktu.
Człowiek. Śmiertelna
kobieta. Do diabła, czemu nie? Zaiteresowała go.
Czasem uciekam w góry i zostaję sama całymi dniami,
tygodniami, i wcale nie czuję się
samotna, a czasem na przyjęciu, otoczona setka ludzi, bywam
bardziej samotna niż kiedykolwiek.
Oblała go fala gorąca. Glos, który wypełniał jego myśli, był
miękki, melodyjny,
pociągający w swojej niewinności. Michaił od stuleci nic nie
czuł: jego ciało od setek lat
nie zapragnęło kobiety Teraz, słysząc ten głos, głos zwykłej
śmiertelniczki, zdumiał się
ogniem, jaki zapłonął mu w żyłach
Jakim cudem możesz się ze
mną porozumiewać?
Przepraszani, jeśli cię uraziłam
Wyraźnie słyszał, że mówi to
szczerze, odczuł te
przeprosiny.
Twoj ból był tak żywy, tak okropny, że nie mogłam
go zignorować. Pomyślałam. że
może będziesz chciał porozmawiać. Śmierć to nie jest odpowiedź
na nieszczęscie. Chyba sam o tym
wiesz. W każdym razie, jeśli chcesz, przestanę mówić.
Nie1
Jego protest był rozkazem, władczym poleceniem
wydanym przez kogoś
przywykłego do tego, że jego życzenia natychmiast są
posłusznie spełniane.
Odczuł jej śmiech, zanim jeszcze zarejestrował dźwięk
umysłem. Łagodny, beztroski,
zachęcający. J
esteś przyzwyczajony, że wszyscy cię słuchają?
Oczywiście.
Nie wiedział, jak ma potraktować jej śmiech. Był
zaintrygowany. Uczucia.
Emocje. Zaczęły go zalewać, niemal obezwładniały.
Typowy Europejczyk, tak? Zamożny i bardzo, bardzo arogancki.
Poczuł, że się uśmiecha. Nie uśmiechał się od sześciuset lat.
może dłużej.
Tak.
Czekał,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]