[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->FALLOUTPowieść stanowi utwór inspirowany na motywach gry wydanej w 1997 roku przezamerykańskie studio Interplay. Wszelkie prawa autorskie do cyklu Fallout oraz marki,logotypu, znaku, nazwy i wszystkich elementów objętych prawem patentowym,własnościowym i autorskim, należą do:Bethesda Softworks LLC, a ZeniMax Media Company.orazInterplay Entertainment, Irvine, California, USA.Powieść powstała w formie niekomercyjnego fan fiction. Jako autor niniejszegotekstu, nie roszczę sobie do niego żadnych praw autorskich, ani majątkowych i nikt pozawymienionymi powyżej podmiotami, nie posiada i nie może posiadać żadnych podstawprawnych do takowych roszczeń.Pomysł na przedstawienie wydarzeń z pierwszej części gry zrodził się kilka lat temu.Od 1997 roku byłem i jestem wielkim fanem cyklu Fallout. Dwie pierwsze części gryprzeszedłem niezliczoną ilość razy i pomimo dosłownego „wyeksploatowania” materiału,wciąż czułem głęboki niedosyt. Pragnąłem wnieść coś od siebie w uniwersum Fallout’a.Wiem, ilu ludzi podobnych do mnie, ślęczało tygodniami przed komputerem, chłonąc z tegoniesamowitego świata - zaniedbując jednocześnie ten wokół nas. Ta książka jest moimwyrazem wdzięczności dla ekipy Interplay i formą podziękowania za to, co dał mi cyklFallout. Ponad wszystko, jest jednak kolejnym spełnionym marzeniem.Pragnąc przedstawić Wam wydarzenia z pierwszej części, po wielu miesiącachciężkiej pracy, mam w końcu ku temu możliwość. Życzę Wszystkim jak najlepszej lekturyi jeszcze jednej niesamowitej przygody w świecie, bez którego żaden z nas nie byłby dzisiajtym, kim jest.Najlepszego!AS-RPODZIĘKOWANIAfallout-novel.blogspot.comfalloutnovel@gmail.comInterplay Entertainment, Tim Cain, Brian Fargo, Bethesda Softworks, WszyscyPatroni oraz osoby, które wspierały mnie w tym twórczym (niekiedy dość trudnym) procesie.1Rozdział 1Świat zewnętrzny1Odgłos poszczególnych elementów uruchamiających gródź Krypty 13 rozbrzmiewałechem pośród niebezpiecznie niskich stropów jaskini. Dźwięk ten wydawał się równienierealny i absurdalny, co wciąż dzwoniąca syrena alarmowa; oba zdające się mieć swojeźródło głęboko w umyśle Blaina. Nic nie było bowiem w stanie przedostać się przezpancerny, chroniący przed promieniowaniem i niebezpieczeństwami świata zewnętrznegowłaz schronu. Właz, który w swoim życiu widziało niewielu: kilka osób z personelutechnicznego, służby ochrony, niewątpliwie Nadzorca i przypadkowe, niesforne dzieciakiurządzające dalekie wyprawy z dreszczykiem do zakazanych stref Krypty. Wszystkie teosoby łączyły snute domysły odnośnie tego, co kryje się poza grodzią. Te jednak szybkoustępowały obawom i paranoicznemu wręcz lękowi. Dla mieszkańców schronu, światzewnętrzny był równie realny, co conocne sny, lecz w przeciwieństwie do bezpieczneji znikającej po przebudzeniu krainy Morfeusza, nikt o zdrowych zmysłach nie miałświadomie ochoty przekonywać się, jakie zagrożenia czyhają na zewnątrz.Gródź Krypty 13 była zapieczętowana na cztery spusty. Blaine Kelly stał natomiast pojej niewłaściwej stronie.Jako dziecko Blaine Kelly snuł niekończące się fantazje o tym, co by było, gdyby.Wraz ze znajomymi przesiadywał w sali projekcyjnej, chłonąc godziny filmówprzedstawiających świat sprzed wielkiego konfliktu. Lasy, jeziora, góry i oceany. Pojazdy,maszyny, samoloty i niekończące się miasta o sięgających nieba budowlach. Ludzie skupieniw społeczeństwa, narody pod bezkresem niebieskiego firmamentu, który u Blaina i innychmieszkańców Krypty wywoływał osobliwe uczucie niepokoju. Z bogato wyposażonejbiblioteki dowiedział się, że istniała niegdyś choroba określana mianem „uranofobii”i polegała na niewytłumaczalnym lęku przed niekończącym się przestworzem. Dla Blainasam fakt istnienia czegoś takiego jak pusta, błękitna od tlenu przestrzeń był równieabsurdalny jak świadomość, iż w przyszłości jako pierwsza osoba miałby się przekonać, czylęk ten jest rzeczywiście autentyczny. Tak jak wszyscy marzył od czasu do czasuo opuszczeniu schronu. Jednak bardzo szybko weryfikował własne marzenia. Życiew Krypcie było wszystkim, co znał i wbrew szerzącym się ostatnimi czasy ruchom2agitującym na rzecz eksploracji świata zewnętrznego, lubił je. Na tyle, by w raziekonieczności bronić siebie i innych przed tym, co wedle Nadzorcy i domniemanychpropagandowych nagrań przedwojennych specjalistów od genetyki popromiennej czaiło się zawielką, metalowo-betonową grodzią z wytłoczonym na niej numerem „13”.Oczywiście wygodny, bezpieczny i zorganizowany świat dwudziestoośmio letniegoBlaina Kelly’ego miał niebawem ulec zmianie (a na dobrą sprawę uległ właśnie w tymmomencie; nieodwracalnie). Kilka nocy temu wybudził się gwałtownie z koszmaru. Rzadkoje miewał. W ogóle mało kto w Krypcie miewał jakiekolwiek sny. Blaine wysnuł niegdyśteorię o dodawanych ukradkiem do racji wody środkach wyciszających wszelkie marzeniasenne. Główny psycholog uznawał, iż wszelkie niekontrolowane fantazje – a zwłaszcza tedotyczące zbiorowego exodusu z Krypty, co było głównym przedmiotem rozgrywającego siętej nocy w głowie Blaina horroru - mogą w przyszłości doprowadzić do niesubordynacjipośród ludności i jakiś pierwotnych, nostalgicznych instynktów domagających się ponownegozasiedlenia powierzchni. W następstwie mogły, „mogły” jak zostało wielokrotniezaakcentowane w raporcie, pojawić się zagrożenia w postaci urojeń, agresji, zbiorowychpsychoz i destabilizacji społecznej w schronie. Jak gdyby na potwierdzenie własnej tezy (tejdotyczącej podawanych w racjach wody narkotyków), Blaine poczuł tamtej nocy wzmożonepragnienie. Udał się na najwyższy poziom, gdzie mieściły się sale projekcyjne, rekreacyjne,biblioteka, magazyn broni, stanowisko Nadzorcy (przypominające kosmiczny fotelkomandora statku międzygwiezdnego), główne komputery sterujące wszystkimi witalnymiprocesami Krypty oraz spichlerz, w którym składowano żywność oraz manierki z wodą.Każdy obywatel schronu otrzymywał swoją dzienną porcję wody w godzinach wczesnoporannych. Musiała mu ona starczyć, aż do następnego przydziału. Jednak pełniący funkcjegłównego kwatermistrza Murzyn był dobrym przyjacielem Blaina. Okazjonalnie udostępniałmu duplikat własnej karty otwierającej drzwi do magazynu.Szczęśliwie tej nocy Blaine był w jej posiadaniu.Zszedł więc dyskretnie do miejsca przekornie określanego mianem „wodopoju”i zachachmęcił jedną blaszaną manierkę. Manierka została oprawiona w farbowaną błękitnąskórę - Bóg jeden raczy wiedzieć jakiego zwierzęcia - i wszechobecną w Krypcie liczbę „13”wytłoczoną w miękkiej oprawie i naznaczoną żółtą farbą. Ugasił pragnienie, po czym posnułsię (w formie spaceru) przez pewien czas bezcelowo wzdłuż korytarzy Krypty. Przy głównymkomputerze kontrolującym procesy oczyszczania wody, wydawało mu się, iż dostrzegłgmerającą naprędce i nerwowo postać. Przetarł oczy i po chwili namysłu obarczyłprzewidzeniem zmęczony umysł.3Następnego dnia pośród najbliższych, najbardziej zaufanych osób z otoczeniaNadzorcy, wybuchła wielka panika. Podczas porannego racjonowania wody, częśćwtajemniczonych mieszkańców zachowywała się niespokojnie ukradkiem spoglądając jednina drugich. Kwatermistrz posłał Blainowi rozpaczliwe spojrzenie jakby właśnie dowiedziałsię, że trafił do niewoli i do końca życia będzie musiał zbierać czyjąś bawełnę; a życie tomiało okazać się niezwykle długie i bolesne. Blaine był prawie pewny, że jego nocne wypadypo dodatkowe porcje wody zostały odkryte, a on sam zostanie niebawem pociągnięty doodpowiedzialności.Wieczorem przyszły do niego służby ochrony schronu. Blaine Kelly nie protestował.Został niezwłocznie postawiony przed obliczem Nadzorcy. Ten siedział – jak zwykle –w swoimfuturystycznym(nawetjaknawnętrzeKrypty)centrumdowodzenia.Umiejscowiony dziesięć stóp nad ziemią, starszy, siwowłosy mężczyzna zarządzał Kryptą 13od kiedy Blaine sięgał pamięcią. Jego podium przypominało tron jednego z tychekscentrycznych, średniowiecznych monarchów, o których Kelly czytywał swego czasuw bibliotece, zaś władza w schronie była dziedziczona dokładnie w taki sam sposób jak zaczasów królów. Pod naporem taksującego spojrzenia zarządcy, Blaine poczuł przerażającąpotrzebę przyznania się do wszystkiego. Nim jednak otworzył usta, Nadzorca przemówił.Kiedy skończył, Blaine Kelly nie miał najmniejszych wątpliwości: życie w Krypcie,jego życie, miało ulec niewyobrażalnej zmianie.Teraz manifestacją narastających w nim tamtego dnia obaw była jego obecność podrugiej stronie grodzi. Wszyscy spoglądający na nią wcześniej widzieli tylko wewnętrznąstronę. Blaine Kelly, młody chłopak o niebywałej – według rygorystycznych kryteriówobowiązujących w schronie – inteligencji, był pierwszym mieszkańcem schronu oglądającymna własne oczy zewnętrzną część opatrzonego liczbą „13” włazu.Sam ten fakt wydał mu się jakąś niezdrową ironią i gdyby nie paraliżująceprzerażenie, z pewnością roześmiałby się obłędnym, maniakalnym chichotem.Jednak cała chęć do śmiechu przeszła mu, gdy tylko ujrzał rozciągający się napodłodze jaskini szkielet. Szkielet był stary i wysuszony, a regulaminowy, standardowyuniform w kolorze błękitu zgnił praktycznie w całości. Plakietka technika-konserwatorapyszniła się dumnie na tle ogólnego rozkładu wisząc w miejscu, gdzie zmarływ niewyjaśnionych okolicznościach człowiek, miał niegdyś pierś.Nazywał się Ed.Blaine przetarł oczy z niedowierzania. Nadzorca zapewniał go, iż jest pierwszą osobąopuszczającą Kryptę. Pośród mieszkańców krążyły plotki, chociaż Kelly uznawał je raczej za4mity lub legendy, o ludziach, którzy zdecydowali się na porzucenie podziemnego bunkra.Jeżeli słowa nadzorcy były nieprawdą…Blaine poczuł dławiący uścisk dobywający się z żołądka i mknący w górę kuprzełykowi. Dużym wysiłkiem woli ułagodził uczucie nudności pomagając sobie poprzezoparcie ręki na zimnym metalu grodzi. Ponad jego głową, oświetlająca ostatni bastionschronu żarówka zdawała się migotać przez chwilę w swoim siermiężnym, blaszanym kloszu,po czym pociemniała nieznacznie ograniczając już i tak skąpe światło. Poza nim nie było nic.Tylko niekończąca się, smolista czerń.Dlaczego ja? Do jasnej cholery, dlaczego ja? Pytał sam siebie Blaine. DlaczegoNadzorca wysyła na wyprawę ratunkową, od której nota bene zależy raptem istnieniewszystkich mieszkańców Krypty, niespełna trzydziestoletniego chłopaka? Jasne, Blaine Kellybył szalenie inteligentny, o czym wspominaliśmy już wcześniej. Tylko, że inteligencjaw konfrontacji z wypalonym przez nuklearny konflikt pustkowiem, gdzie rozmach mutacjiosiągnął niewątpliwie tak niebywały poziom rozpusty i kreatywności, że najprawdopodobniejmoże na nim żyć dosłownie wszystko i to wszystko jest zapewne świetnie przystosowane dozabijania, na niewiele się zda. Może został wybrany dlatego, że w wieku siedemnastu latwłamał się do magazynu z bronią i wraz z dwójką znajomych urządzili sobie małą strzelnicęw stołówce. Może chodziło o to, że Blaine Kelly lubił sobie postrzelać, a przy jegoumiejętnościach otwierania zamków i krasomówczym potoku wypływających z jego ust słów,całość we wspólnej kombinacji niejednokrotnie ratowała mu skórę łącząc się jednocześniew dość nieprzewidywalną dla innych mieszankę. Incydent na stołówce skończył się, coprawda, tylko miesięcznym dyżurem w kuchni, po którym jeszcze pół roku później Blainei jego znajomi mieli pamiątki w postaci ropiejących pęcherzy na palcach obu dłoni. Ale oficerdyżurny służb ochrony oraz Nadzorca - obaj pod wpływem retoryki Blaina - sami już chybanie wiedzieli, czy kara została wymierzona słusznie, czy raczej nie.Pewnie dlatego podczas ostatniej rozmowy nadzorca nie pozwolił mu wypowiedziećani słowa. Przytargali go do centrum dowodzenia, pozwolili łaskawie wysłuchać tego, comają do powiedzenia, a potem praktycznie w przeciągu jednej doby oddelegowali nazewnątrz.A wszystko dla hydroprocesora. Blaine nie mógł uwierzyć, iż coś tak witalnego,kluczowego i fundamentalnego dla przetrwania całej Krypty jak kontrolujący procesoczyszczania wody pitnej chip został zainstalowany w głównym komputerze i nikt, absolutnienikt nie pomyślał o częściach zamiennych. Na Boga, dywagował w myślach, przecież tenschron przetrwał konflikt nuklearny. Chińczycy rzucili wszystko, co mieli. Nikt tak naprawdę5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]