[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej Drzewi�ski & Jacek InglotFeretronMi�dzy wierszami prac naukowych oraz na stronicach rozlicznych utwor�w SF ju� od dawna kr��y idea awataru, czyli �przeskakiwania� z jednego cia�a w drugie. Naturalnie wypada�oby postawi� spraw� jasno: na co to komu i ile kosztuje? Z przyczyn zasadniczych odpowiemy tylko na pierwsze pytanie. A wi�c, mogliby�my na przyk�ad:- unie�miertelni� w�asn� osobowo��, w�druj�c po coraz to m�odszych cia�ach;- rozdwoi� si�, np. eliminuj�c osobowo�� �ony - z tym, �e zawsze mieliby�my problem: kto kopie dzia�k�, a kto si� opala?;- wykorzysta� cudze cia�a do cel�w poznawczych, lubie�nych i innych (dajmy na to, do napad�w na banki).Przyjrzyjmy si� jednak innej mo�liwo�ci, a mianowicie kradzie�y wynalazku wraz z osobowo�ci� wynalazcy (tak jakby nie da�o si� skopiowa� stosownych dokument�w!). Ostatnia uwaga nie jest wcale tak nonsensowna, jak z pozoru wygl�da: z ukradzion� fotokopi� nigdy nie ma tylu problem�w, co z zaw�aszczon� osobowo�ci�... (Radzimy zatem uwa�a�, przy takiej zabawie �atwo o schizofreni�! A psychiatrzy coraz dro�si...)- Prosz� spokojnie przechodzi� w stron� terminalu - og�asza�y beznami�tnie megafony. - Kontrolujemy sytuacj�.Spocony terrorysta u�miechn�� si� sceptycznie i osuszy� czo�o r�kawem. Ani na moment jednak nie opu�ci� wycelowanego w pasa�er�w karabinu.- Pu�cicie mnie? - Dziewczyna, siedz�ca obok Hoffmana, nerwowo szarpn�a plakietk� przy bluzce. - Prosz� powiedzie�.Ostro�nie odwr�ci� g�ow�. Terrory�ci wywo�ywali co minut� kolejn� par� szcz�ciarzy - tyle trwa�a droga od stoj�cego na pasie samolotu do budynku portu lotniczego. Jedn� z cystern ustawiono ju� pod brzuchem maszyny, drug� miano dostarczy� po zwolnieniu pe�nej trzydziestki. Hoffman rozejrza� si� dyskretnie po kabinie - reszt� pasa�er�w czeka�a dalsza podr� z porywaczami. Nie m�g� by� po�r�d nich.- Cz�owieku! - zawo�a� cicho.Terrorysta spojrza� na niego z niedowierzaniem i mocniej �cisn�� swoje uzi.- Jestem chory, prosz� mnie wypu�ci�. - Wyci�gn�� znalezion� pod fotelem pust� buteleczk�. - Sko�czy�y mi si� krople. Je�li umr�, b�dziecie mie� k�opoty.Zas�ona, oddzielaj�ca pierwsz� klas� od przedzia�u turystycznego, rozchyli�a si� i przyw�dca porywaczy skin�� ponaglaj�co.- No, wypu�� mnie.Dziewczyna przechyli�a si� i jej niezgorszy biust zako�ysa� si� kusz�co - teraz odczyta� napis na jej plakietce: Mam 18 lat, a ty? Mia� ich du�o wi�cej, niestety.- K�amiesz! - Wyrwa�a mu puste opakowanie. - To �adne krople!- Zamkn�� si�! - M�czyzna z uzi chwyci� j� za rami�. - Chod�!Terrorysta sta� wci�� nachylony, kiedy podnosi�a si� z fotela. Hoffman z�apa� dziewczyn� za ty� g�owy i pchn�� mocno, czo�a obojga zderzy�y si� z morderczym impetem. Przeskoczy� nad opadaj�cymi bezw�adnie cia�ami. Podekscytowani wsp�pasa�erowie unie�li si� w fotelach, wytrzeszczaj�c okr�g�e ze zdziwienia oczy. Wyszarpn�� stra�nikowi bro� i strzeli� kr�tk� sko�n� seri� przez zas�on�. Opr�cz szefa terroryst�w wypad� stamt�d m�czyzna z dystynkcjami drugiego pilota. Kaszl�c krwist� �lin�, stara� si� rozpaczliwie odpe�zn�� na bok. Hoffman szarpn�� materia� zas�ony, potem odskoczy� w bok. Kule, padaj�ce od strony klasy turystycznej, roz�upa�y metalowe przepierzenie. Kto� zawy�, a jedna ze stewardes, z r�k� przy brzuchu, osun�a si� po szafkach. Strzeli�, ale nie m�g� dosi�gn�� ukrytego w ogonie porywacza.Huk wystrza��w sprawi�, �e ludzie, wrzeszcz�c, opadli mi�dzy fotele. K�tem oka zarejestrowa� p�dz�ce od strony terminalu jeepy. Blady m�czyzna, kt�ry mia� by� w ostatniej parze, le�a� zwini�ty na pod�odze. Brutalnie odepchn�� go nog� i ponownie strzeli� w przesmyk mi�dzy fotelami. Kiedy zwolni� spust, porywacz wychyli� si� zza �ciany, a z jego d�oni wylecia� kulisty przedmiot i potoczy� si� po pod�odze.Kr�tk� seri� zag�uszy� krzyk tych, kt�rzy rozpoznali, co to by�o. Trafiony terrorysta, wywa�aj�c plecami drzwi, wpad� do ubikacji. Hoffman skoczy� w stron� trapu, lecz zapomnia� o m�czy�nie w przej�ciu. Podci�ty, upad� na progu, widz�c k�tem oka, �e komandosi dobiegaj� ju� do schodk�w. Trafi� stopami na czyje� cia�o, odbi� si� i kiedy zaczyna� spada� po stopniach, granat eksplodowa�. P�uca wype�ni�y si� piek�cym b�lem i straci� przytomno��.- Kochanie, naprawd� nie mog�.- Ale� Paul, spr�buj jeszcze raz...Spr�bowa�. I po raz kolejny przekona� si�, �e nawet najbardziej ch�tny duch nie zawsze przemo�e bezw�ad opornej, z�o�liwej materii.- Nie, nic z tego nie b�dzie.Zrezygnowany, stoczy� si� na swoj� po�ow� ��ka - by� wyko�czony i zawstydzony. Ostatnio m�sko�� zawodzi�a go coraz cz�ciej. Podejrzewa�, �e to kwestia przepracowania; du�o podr�owa� i zarwa� sporo nocy. Mary jednak to niewiele obchodzi�o - w nadziei, �e si� w ko�cu zmobilizuje, patrzy�a na niego spod zmru�onych powiek, figlarnie dra�ni�c palcami koniuszek piersi. Nawet nie chcia� na to patrze�, usiad� na ��ku i zagapi� si� sm�tnie w okno. Jesienna plucha upiornie podkre�la�a jego nastr�j. Poczu� dotyk Mary, pieszczotliwie przesuwa�a d�oni� wzd�u� jego kr�gos�upa; czu� gor�cy oddech na karku, jednocze�nie drug� r�k� usi�owa�a si�gn�� tam, gdzie bez �ycia le�a� g��wny winowajca. Paul Hoggart poderwa� si� gwa�townie i chwyci� za szlafrok. Mary z westchnieniem opad�a z powrotem na ��ko.- Przepraszam - powiedzia�. - Dzisiaj naprawd� nie... To chyba przem�czenie.- Nic nie szkodzi, kochanie - odpar�a, starannie maskuj�c zaw�d.Paul nie da� si� zwie�� jej pozornie oboj�tnym s�owom - wiedzia�, �e zawi�d�. Mary mia�a powody, aby oczekiwa� od niego wi�cej zaanga�owania w �ycie rodzinne. Jeszcze ca�kiem niedawno staczali w ��ku istne batalie, kt�re zwyci�sko rozstrzyga�. Nag�y zanik potencji by� tym bole�niejszy. Mo�e gdyby wyjecha� na urlop? Ale by� obecnie piekielnie zaj�ty, z powodu choroby kolegi mia� praktycznie na g�owie ca�y dzia� kulturalny w gazecie. To mog�o potrwa� jeszcze z miesi�c - ale czy Mary b�dzie chcia�a czeka�?Szcz�kaj�c naczyniami, nieco bardziej ha�a�liwie ni� zwykle, przygotowywa�a �niadanie. Bez dw�ch zda�, by�a w�ciek�a. Nie ma nic gorszego ni� niezaspokojona kobieta, ka�dy pastor ci to powie, pomy�la� z rezygnacj�. Usiad� przy stole i si�gn�� po grzank�. Mary bez entuzjazmu be�ta�a kaw�.- Co dzisiaj robisz? - spyta� ze sztucznym o�ywieniem, cho� nie s�dzi�, aby porann� gadk�-szmatk� zyska� u niej par� punkt�w.- Dosta�am zaproszenie na wystaw� kompozycji kwiatowych w Rockefe�ler Center, wiesz, chodzi o kilka ikeban... Musz� pochodzi� po kwiaciarniach, aby znale�� co� niebanalnego. A ty, jakie masz plany?- Id� na spotkanie z jednym zabawnym facetem, parapsychologiem czy jasnowidzem, podobno jest rewelacyjny. - Tu, na gruncie spraw zawodowych, czu� si� w miar� bezpieczny. - Chc� zrobi� z nim wywiad, mo�e pozwoli mi uczestniczy� w seansie, znawcy twierdz�, �e s� naprawd� interesuj�ce. Cho� moim zdaniem to sprytny szarlatan i chyba zdo�am go zdemaskowa�...- O tak, to z pewno�ci� ci si� uda - zauwa�y�a zgry�liwie; ci�gle mu nie odpuszcza�a.Nie sko�czywszy �niadania, wysz�a do �azienki. Zosta� sam ze stosem nadgryzionych grzanek i przez chwil� rozwa�a� nawet mo�liwo�� posprz�tania, ale ostatecznie postanowi� zostawi� to pani Corton. W ko�cu za co� jej p�aci�... Przeszed� do gabinetu, aby raz jeszcze rzuci� okiem na materia�y dotycz�ce Roberta Keacha.Jak na szarlatana nie by�a to zwyczajna osobowo��. Pochodzi� z Milwaukee, ze znanej i szanowanej rodziny. Jedyny dziedzic do�� poka�nej fortuny, dyplom z Harvardu, wydzia� elektroniki, szerokie koneksje w ca�ym kraju... Je�li by� oszustem, to bardzo nietypowym - zwykle celem dzia�alno�ci szarlatana jest zdobycie pozycji i pieni�dzy, czyli rzeczy, kt�re Keach akurat ju� mia�. Ale to bynajmniej Paula nie uspokoi�o, przez sk�r�, dziennikarskim instynktem - je�li co� takiego istnieje - wyczuwa�, �e co� tu nie gra. O co temu facetowi chodzi�o?Wr�ci�a Mary, zrobiona na b�stwo z ok�adki �Cosmopolitan�, w ob�oku Chanel numer jaki� tam. Wygl�da�a zab�jczo; nie przypuszcza�, �e ma tak �adn� �on�. By�a ca�kiem odmieniona, rozlu�niona i uroczo u�miechni�ta.- Podrzucisz mnie do miasta? - spyta�a.Paul nie odpowiedzia�. Gor�czkowo rozmy�la�, dla kogo jego Mary tak si� stara�a? No bo chyba nie dla m�a impotenta? Westchn�� ci�ko i zacz�� szuka� kluczyk�w.Oczy przesta�y go piec par� godzin wcze�niej, lecz uporczywy b�l w piersiach pozosta�. Lekarz twierdzi�, �e musia� otworzy� usta podczas detonacji granatu. Idiota! Nie mia� wyboru, kiedy kant stopnia wyr�n�� go w splot s�oneczny. Roztar� twarz d�o�mi, a potem uni�s� si� do pozycji siedz�cej i opar� wygodnie o poduszki. Odetchn�� g��biej i skrzywi� si� z niesmakiem - nienawidzi� szpitalnego zapachu. Gdyby kiedy� by� naprawd� chory, wepchn��by sobie do nosa prze�cierad�o.Prawie go zemdli�o; z�apa� szklank� i �apczywie pi� do dna. Potem powoli odwr�ci� g�ow�. Kontrolowa� strach, kt�ry dr��y� �wiadomo��, ale lustro przy drzwiach musia�o rozwia� wszelkie w�tpliwo�ci. B�l za �ebrami by� zno�ny, gorzej, �e w po�owie drogi chwyci� go atak kaszlu. Skatowane p�cherzyki p�ucne kategorycznie ��da�y powrotu do ��ka i maski z tlenem.Trzymaj�c si� chwiejnie por�czy, stan�� w ko�cu przed w�asnym odbiciem. Banda� zas�ania� ca�e czo�o, lecz oczy pozostawiono odkryte. Przy�o�y� palec do powieki i z wyra�n� wpraw� wykona� kilka okr�nych ruch�w. Szybko uni�s� powiek�. Mimo wiruj�cych p�atk�w pomrok�w dojrza� reakcj� �renicy.- G�wno! - sykn�� i cios pi�ci zamieni� odbicie w ob��kan� map� p�kni��; okruchy posypa�y si� z brz�kiem do umywalki.Nie us�ysza� otwieranych drzwi. Dziewczyna, tleniona blondynka, mia�a dwadzie�cia lat, a pod piel�gniarskim czepkiem du�e, wystraszone oczy.- Co z panem? - Chw... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wiolkaszka.pev.pl
  •