[ Pobierz całość w formacie PDF ]
John Farris
Axeman nadchodzi
DO CZYTELNIKA
Ponieważ pozostaniemy ze sobą przynajmniej tak długo, aż
przeczytasz tę książkę raz, a może i drugi, myślę, że powinniśmy być
wobec siebie fair.
Nie zamierzam iść na łatwiznę. To nie jest powieść, którą bierze
się do ręki, by trochę poczytać w wolnej chwili albo przed obiadem.
Ona nie dostarczy Ci tych kilku przyjemnych przeżyć, o których
zapomnisz, przewróciwszy ostatnią stronę. „Axeman nadchodzi” nie
jest konwencjonalną powieścią, podzieloną na typowe rozdziały.
Zaplanowana została jako jedna długa historia do przeczytania na
jednym posiedzeniu.
To nie dla Ciebie? Nie masz na to czasu? Przykro mi, że się
rozstajemy, ale sądzę, że potrzebna Ci inna książka.
Czy jestem nie fair, Czytelniku?
Nie. Ponieważ, jeśli zechcesz wyjść mi na spotkanie, nie sprawię
Ci zawodu. Wierzę, że nigdy nie czytałeś nic podobnego do
„Axemana”. Wątpię, czy kiedykolwiek zapomnisz tę książkę. Daj mi
czas. Usiądź w swoim ulubionym fotelu, wyłącz telewizor i telefon. A
ja zabiorę Cię na przejażdżkę, która przewyższy wszystko, co
widziałeś w „Sześciu flagach” czy „Magicznej górze”.
Ale pozwól, że cię ostrzegę: kiedy raz przekroczysz granicę, nie
zdołasz powrócić. Należysz do mnie. I nie pozwolę Ci odejść.
W porządku, Czytelniku?
Jestem gotów, jeśli i Ty jesteś. Po prostu przewróć stronę...
Czego się boisz?
Tutaj? W Nowym Jorku? Drapaczy chmur. Mętów społecznych.
Tarasowatych nadbudówek mieszkalnych na dachach East Side.
Elektrycznej kolejki podziemnej, niemal każdej jej stacji.
Smrodliwego, przytłaczającego zaduchu latem. Lodowatej wilgoci w
zimie. I boję się większości ludzi, którzy jeżdżą koleją, ludzi, którzy
nie są tacy jak ja. Czarnych, Azjatów, Puertorykańczyków. Pochodzę
z Kansas i nie potrafię do nich przywyknąć. Przykro mi, ale po prostu
nie mogę. Mam trzydzieści sześć lat i mieszkam w Nowym Jorku od...
to już chyba dwanaście lat... i... ciągle wracam myślą do domu (mój
dom to Emerson w stanie Kansas, trzydzieści tysięcy ludności -
położone prawie w środku stanu, na pewno o nim słyszałeś...), gdzie
w szkole było zaledwie czworo czarnych dzieciaków, w miasteczku
może dziesięć czarnych rodzin i byli oni tacy sami jak my wszyscy,
nikt nigdy nie zwracał uwagi na kolor ich skóry... och, Boże,
GÓWNO, cholera, do kogo JA TO MÓWIĘ? Kim ty jesteś? Czy masz
jakąś twarz, masz jakieś imię? Powiedz mi, kim jesteś! Wyjdź z
ciemności, pokaż mi swoją pieprzoną twarz!
Nie denerwuj się. Spotkaliśmy się już kiedyś.
- Pomóżcie mi, proszę! Czy ktoś mnie słyszy? To ja, Shannon,
Shannon Hill! Utknęłam tutaj, jestem w windzie! Czy ktoś mógłby
wezwać straż pożarną!!
Nic ci to nie pomoże, jeśli wpadniesz w panikę. Nie trać
panowania nad sobą. Jeśli stracisz kontrolę, stracisz i mnie.
Zamknij się, zamknij się, zamknij się! Nie dbam o to! Kim ty
jesteś! Gdzie jesteś! Dlaczego nie pomożesz mi się stąd wydostać...
Skaleczyłam się w rękę. Mocno się skaleczyłam. Nie powinnam
była walić w te drzwi. Jako dziecko zawsze robiłam takie głupie
rzeczy, miewałam napady wściekłości, które kończyły się tym, że się
kaleczyłam - ale dlaczego mnie nie słyszą? Ktoś musi być w tym
budynku! Petra jest ciągle na górze. Musi być. Powiedziała, że będzie
pracowała do późna. A jeśli wyłączyli prąd... Szkoda, że niczego nie
mogę zobaczyć. Czegoś. Czegokolwiek. Jest tak ciemno.
Nic nie mówisz. Ale wiem, o czym myślisz. Nie boję się
ciemności. Nie tak bardzo. To ta winda. Nigdy nie lubiłam wind.
Zawsze wiedziałam, że to się stanie i utknę w którejś. Sama. Zupełnie
sa...
Nie jesteś sama.
Jestem sama, do diabla! CHOLERNA BUJDA, jestem sama i
nie zwariowałam!
Oczywiście, że nie zwariowałaś.
- Więc dlaczego z tobą rozmawiam? Dlaczego mnie słyszysz?
Kim ty jesteś, sukinsynu?
Hę? Nie potrafię na to odpowiedzieć, może ty spróbujesz? Może
ty, Shannon?
- Słyszałam to! Jesteś tutaj! Tu w środku, razem ze mną!
Jak... jak zdołałeś... dostać się do windy, nic nie widziałam...
Przestań, Shannon; tracisz rozum. Wykończysz się. Przyłóż ręce
do twarzy. Oddychaj w dłonie. Osuń się po ścianie, aż usiądziesz na
podłodze. Nie, nie krzycz. Może będziemy tu długo. W tych starych
budynkach nic nie działa jak należy. Ale winda jest w porządku.
Służyła do przewożenia ciężkich ładunków. Nie spadnie. Nie
spadniesz, Shannon.
- Och... dobrze.
Teraz musisz spróbować odzyskać nad sobą kontrolę. Przez
wzgląd na siebie. Na mnie.
- Maa...mo!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wiolkaszka.pev.pl
  •