[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jerzy GrundkowskiFANTOMAS PRZECIWKO NAJWYŻSZEJ FAZIE ROZWOJUMój okropny statek, wyprodukowany przez podupadajšcš firmę, której akcje od lat piękniedołujš, jako tam poruszał się w międzygwiezdnej przestrzeni, co wypada uznać za niechybnydowód na nadzór Opatrznoci nad Kosmosem.Nie doć, że się poruszał, to jeszcze podšżał w nadanym mu kierunku. Statek zwał sięFantomas i nie należał do mnie.Czemu zwał się tak dziwacznie? Nie wiem; i słusznie; wiedza unieszczęliwia. Dlaczego nie byłmojš własnociš? A czemu miałby być? Czyż nie istniejš przyjemniejsze sposoby wydawaniapieniędzy?A pewnie!!! Można na przykład urżnšć się w trupa. Lub wydać forsę na sympatyczne i chętnepanienki Jako tako sytuowany obywatel zdegenerowanej planety Ziemia (nie potwierdziła sięteza głoszona przez pewnego francuskiego teologa: gówno prawda, iż ludzkoć wznosi sięduchowo), może także kupić w miarę nowoczesny samochód, stwarzajšcy podczas jazdy wirtualnedoznania erotyczne, co jest najdroższym gadżetem; wszelako i tak opłacalnym, per saldo.Wirtualny AIDS pozostaje wcišż w sferze marzeń.Zdegenerowany obywatel w ogóle może wiele. Nazywamy to pociechš płynšcš z prawidełhistorycznej koniecznoci. Ja na Przykład szczeroć dzisiaj w modzie urżnšłem się podczaslunchu i podpisałem kontrakt na przelot tym złomem.Sam lot nie jest celem. Cel wypada okrelić jako bardziej szczytny.Swego czasu utalentowany reporter (i zarazem znany gwiazdokršżca) I. Tichy popełnił niezłyartykuł o planecie, której cywilizacja osišgnęła Najwyższš Fazę Rozwoju (NFR).Mnie redakcja zleciła pogłębienie tematu. Powiedzieli tak trzeba polecieć, zobaczyć i opisać nanowo. Nakład wzronie przyjdš ogłoszenia, żyjemy.Nie chciałem. Byłem pijany jak Szwed, ale nie chciałem. Zmusili mnie. Szef rzekł:Pijesz, ciebie nie szkoda.Szybko wytrzewiałem, oj, jak szybko! I zaatakowałem.Lot jest drogi. Po co wam to?Nie martw się, stary usłyszałem. Mamy układ z dobrš stoczniš. Wypożyczš nam jednoz tych podprzestrzennych cudeniek.Za ile?Lecisz, albo się żegnamy rzekł złoliwie, krzywišc gębę w ponadczasowym grymasie.Sam jeste sobie winien. Wszyscy moczš mordy, lecz nie każdy pozwala się przyłapać.I wstrzyknšł sobie (no, chyba raczej ostentacyjnie) odrobinkę morfiny. Zawsze cierpiał nadyskopatię. I za cholerę (też wróciła!) nie potrafi się z tego wyleczyć, mimo częstych wizyt umagistrów New Age.Mnie wycie nie przyłapali oznajmiłem z godnociš człowieka pierwotnego. Sam, wramach obowišzujšcego standardu politycznej poprawnoci, na kolektywie, opowiedziałem omoich drobnych problemach. Właciwie żyje mi się z tym wietnie, lecz skoro wszyscy inni takmocno cierpiš, to pomylałem, że i mnie wypada.Bo wypada. Ale my cierpimy postępowo, odpowiadajšc na wyzwania epoki, a tyniesłusznie, konserwatywnie. Tak się godzi. To przejaw nieobyczajnoci. Poza tym masz pięknškartę w curriculum vitae. Latałe kiedy na Marsa.Niestety, zapomniałem tych umiejętnoci. Jak mi przykro!Krotki kurs pilotażu odwieży twojš pamięć!Na wszystkich guru Nowej Ery, rzeczywicie odwieżył!A jeli nawet nie do końca, to należy filozoficznie zauważyć, że na ogół ludziom mało co sięudaje w taki sposób, że już nie można do niczego się przyczepić.Co więcej, szef był nie do ruszenia. A zaszkodzić mógł bardzo. Jego wuj był ekspertemkomisji pracujšcej nad ujednoliceniem przepisów prawnych obowišzujšcych w StanachZjednoczonych Ameryki i Unii Europejskiej, niezbędny wstęp do zlania się tych dwóchpaństwowych organizmów w jedno. Nieprędko dojdzie do tego, albowiem postulaty Amerykanóważ iskrzš się od arogancji. Proponujš oni, w przyszłym kongresie, parytet głosów w stosunku jedendo jeden. Czyli, każde państwo europejskie i każdy stan amerykański majš być traktowane nazasadach równoci.Najradoniej zareagowali Niemcy, krzyknęli tak i zażšdali po mandacie dla każdego swegokraju zwišzkowego.Projekt pryncypialnie oprotestowała Wspólnota Niepodległych Państw. Jak chodzš słuchy,niebawem wzmocni się ona Polakami. Tym le było w Unii, która stale co od nich chciała, irzucajš się teraz w objęcia Rosji. Rosjanie za kręcš nosem, rzšd niby jest za, lecz opiniapubliczna woła wniebogłosy, iż zdrajcy powinni poczekać.Tysišc lat, a jaka pamięć! Toż zakrawa to na niemiertelnoć. Narody podobne sš gigantowiktóry nigdy nie umiera.Szef był przeto naprawdę nie do przejcia. Poleciałem.Jako urodzony humanista odwiedził mnie na kosmodromie. Wycałował, wyciskał i życzyłpowodzenia. Kšliwie spytałem, czy ja naprawdę muszę być ostatniš nadziejš Białych.Smutno pokiwał otumanionš od narkotyków głowš i rzekł:Wszyscy Czarni niestety odmówili. Powiedzieli, że gówno rozsypie się za Saturnem.Dlaczego akurat za Saturnem? spytałem, raczej absurdalnie.Może sš uczuleni, skšd ja to mogę wiedzieć. Spieprzaj już! Ale wracaj! Musimy na tobiezarobić! Wywalę na mordę, jak nie wrócisz!* * *W połowie drogi między Słońcem a Proximš uległem rutynowej hibernacji. Zimowy sen nieprzyniósł ukojenia starganym nerwom.niłem koszmar za koszmarem, moja uwolniona wiadomoć podróżowała po raju, piekle iczyćcu. Toteż z ulgš powitałem przebudzenie. Ucieszył mnie widok znajomego wnętrzaFantomasa.Rychło rozpoczęły się procedury zwalniajšce bieg statku, który raczył włanie docierać do celu.* * *Potwornie się tym zdenerwowałem Najchętniej popełniłbym samobójstwo przez skok wprzestrzeń kosmicznš, lecz złoliwy komputer nie chciał mnie uwolnić. Ostrzegł też, że nie dopucido żadnych zniszczeń, bo odpowiada za to latajšce mienie, a że nie przechodzi kryzysówpsychicznych ani jego umysł nie zagłębia się w objęcia Morfeusza, moje szanse na jakinierozważny krok nie wyglšdajš wesoło. Poza tym jest władny nauczyć mnie moresu. Wystarczy,iż uruchomi program Bicz na Samotnych Astronautów, gdzie wszystko zostało bez pudłaprzewidziane.Wysłuchałem tego w dumnym milczeniu Nie mogło być wštpliwoci, iż rzeczywiciedotarlimy do układu NFR.Niemiertelni i znudzeni sobš mieszkańcy, biegli przy tym, a jakże, w sztuce astroinżynierii, takpozmieniali orbity swych ciał niebieskich, iż utworzyły one błyszczšcy napis:NAJWYŻSZAFAZA ROZWOJUReportaż Tichego także o tym wspominał!Jaki czas oglšdałem to kosmiczne cudo, a potem wybrałem się do kosmolotowej siłowni, bywypocić z siebie frustrację i lęk.* * *Fantomas opadał prawidłowo. Nie taki był on gruchot, skoro wszystkie podzespołyfunkcjonowały tak, jakby statek wyszedł ze stoczni na Tytanie.Wylšdowałem na ustronnym płaskowyżu, otoczyłem się ekranem siłowym, dla kurażuwychyliłem kieliszeczek brandy, pograłem trochę w szachy, by przygotować umysł do nowychzadań, a póniej przestawiłem swojš podwiadomoć na procedury instrukcji zwiadowczej.Sztuka pozytywnego mylenia jest doprawdy łatwa, jeli robiš to za ciebie Kiedyopuszczałem okręt w pojedzie terenowym, czułem się już niby prawdziwy zdobywca.Naturalnie, jechałem z wywieszonš białš flagš. Tego w instrukcji nie było, leczwydeliberowałem sobie, iż skoro tamci osišgnęli Najwyższš Fazę Rozwoju, to sygnał takuniwersalny powinni raczej pojšć.Myliłem się. Na swš obronę mam to, iż procedury opracowane przez ekspertów również nisłowem nie zajškiwały się o tym, że spotkać mnie może to, co włanie spotkało.Łazik przetaczał się przez czerwone góry. Droga za była niebieska i wyboista. Pojazd nie byłuzbrojony, bo nie przyjechałem tu na wojnę. Zresztš, jak można obronić się przed atakiemprzeprowadzonym przez siły, które osišgnęły NFR?Nie były to wysokie góry, trafniej już byłoby nazwać je górkami i wzniesieniami. Wyglšdałobyto nawet doć przyjemnie, gdyby nie ten paskudny, rdzawokrwisty kolor. Ewidentnie je takprzemalowano. Pomylałem, że tubylcy technologicznie sš na pewno bez zarzutu, leczartystycznego gustu nie majš za grosz. I to była moja myl ostatnia. Atak nastšpił tak szybko izostał przeprowadzony tak zdradziecko, iż nawet nie zakonotowałem sobie w umyle momentujego rozpoczęcia.* * *Otaczały mnie kule: żywe i gadajšce. Obłe i z wypustkami. Z gębami i bez. Pełen ewolucyjnyrozrzut!Niewštpliwie kształt kuli jest najbardziej doskonałym ze znanych w przyrodzie; nie dziwiłomnie, iż NFRowcy włanie ten wybrali. Tylko czemu mnie napadli? Przecież jako wyżejcywilizowani powinni wiedzieć, iż nie żywię wobec nich złych zamiarówTy łupieżu! rozdarła się, w galaktycznym standardzie, kula bardziej przeroczysta odinnych, mienišc się póniej wszystkimi kolorami tęczy. Nadeszła twoja ostatnia chwila!Przerobimy cię na masełko i wemiemy z ciebie całš wodę!Przejd na angielski zaproponowałem bez przekonania, że naprawdę przejdzie.O dziwo kula posłuchała, wygłaszajšc identyczny tekst. I wtedy błysnšłem dowcipem:Możesz mówić po polsku?Przywódca napastników (z konsternacji) stracił swoje przecudne barwy.To jaki ziemski język? zapytał.Tak.Martwy?Nie. Żywy, choć ledwie dychajšcy.Kule zaczęły się niepokoić. Wyranie nie lubiły przypominania o przemijaniu.Moment powiedział przywódca. Muszę się go od ciebie nauczyć.A proszę bardzo.No to wał.Ty szpiegu łupieżczy! zawołał z radociš, znów się mienišc tak, iż wprost nie można byłooderwać odeń oczu, tak to przepięknie robił.Wyjaniłem, że nie jestem szpiegiem i wyjawiłem im mojš nieszczęsnš historię.We wszystkich galaktykach zbieracze niedozwolonych informacji strojš się w piórkakupców, reporterów i misjonarzy! Gorszej legendy nie mogłe sobie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]