[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Boris Akunin�mier� AchillesaSmiert� AchillesaZ rosyjskiego prze�o�y� Jerzy CzechCZʌ� PIERWSZAFANDORINRozdzia� pierwszy,w kt�rym przypadkowe ogniwa ��cz� si� w �a�cuch losuPoranny poci�g z Petersburga nie zd��y� jeszcze ca�kiem wynurzy� si� z k��b�w pary izatrzyma� przy peronie Dworca Niko�ajewskiego, konduktorzy nie zd��yli odstawi� stopniwagon�w i przy�o�y� palc�w do daszka, a ju� z wagonu pierwszej klasy wyskoczy� m�odycz�owiek o nader interesuj�cej powierzchowno�ci. Wygl�da�, jakby go wyci�to z ok�adkiparyskiego �urnala, zwiastuj�cej sezon letni 1882 roku: jasnopiaskowy czesuczowy garnitur,s�omkowy kapelusz w�oski z szerokim rondem, trzewiki z ostrymi czubkami i bia�e kamasze zesrebrnymi zatrzaskami, a w r�ku � wytworna laseczka, te� ze srebrn� ga�k�. Ale uwag� przyci�ga�nie tyle elegancki str�j pasa�era, ile znakomity, rzec nawet mo�na � efektowny wygl�d. M�odycz�owiek by� wysoki, szczup�y, szeroki w ramionach i spogl�da� na �wiat jasnymi, b��kitnymioczami. Do twarzy by�o mu z cienkimi podkr�conymi w�sami, a czarne, starannie przyczesanew�osy mia�y dziwn� cech� � intryguj�co srebrzy�y si� na skroniach.Numerowi sprawnie wy�adowali jego baga�, kt�ry zas�uguje na odr�bny opis. Opr�cz walizek isakwoja�y na peron wyniesiono sk�adany welocyped, ci�arki gimnastyczne i paczki z ksi��kamiw r�nych j�zykach. Jako ostatni wyszed� z wagonu niski, krzywonogi i mocno zbudowany Azjatao nadzwyczaj dostojnej, pyzatej twarzy. Ubrany by� w zielon� liberi�, bardzo nie pasuj�c� dodrewnianych sanda��w z rzemykami i papierowego wachlarza w kwiaty, zwisaj�cego z szyi najedwabnym sznurku. W r�kach trzyma� czworok�tn� lakierowan� doniczk� z drobn� sosenk�,kt�ra, rzek�by�, przyby�a na moskiewski dworzec prosto z kr�lestwa liliput�w.Po obejrzeniu sm�tnych budynk�w dworca m�ody cz�owiek z nie ca�kiem zrozumia�ymwzruszeniem wci�gn�� w p�uca dobry haust zadymionego powietrza i wyszepta�: �Bo�e, to sze��lat�. Nie pozwolono mu jednak d�ugo oddawa� si� wspomnieniom. Pasa�er�w ze sto�ecznegopoci�gu ju� opadli fiakrzy, w wi�kszo�ci przypisani do moskiewskich hoteli. Do walki o �licznegobruneta, kt�ry wygl�da� na cennego klienta, ruszy�y zuchy z czterech hoteli, uwa�anych wpierwszej stolicy za najszykowniejsze � z �Metropolu� ��oskutnego�, �Dresden� i �Dussault�.� Zapraszamy uprzejmie do �Metropolu�! � zawo�a� pierwszy. � Najnowszy hotel z czystozachodnimi porz�dkami! A w s�siednim pokoiku mo�e zamieszka� ten pa�ski Chi�czyk!� To nie Ch�chi�czyk, tylko Japo�czyk � wyja�ni� m�ody cz�owiek, kt�ry, jak si� okaza�o,lekko si� zacina�. � I chcia�bym, �eby mieszka� razem ze mn�.� To prosimy do nas, do ��oskutnego�! � Drugi fiakier odepchn�� konkurenta. � Je�li zajmiepan pok�j powy�ej pi�ciu rubli, zawieziemy bezp�atnie. Migiem dojedziemy!� W ��oskutnym� ju� si� kiedy� zatrzymywa�em � powiedzia� m�ody cz�owiek. � Dobryhotel.� Po c� pan, dobrodzieju, b�dzie je�dzi� do tej nory? � wst�pi� w szranki trzeci. � U nas w�Dresden� jest cicho, aligancko, a okna wychodz� wprost na Twersk�, na dom ksi�cia gubernatora.Pasa�er zainteresowa� si�.� Naprawd�? To bardzo wygodne. Bo widzisz, przyjacielu, akurat mam pracowa� u ja�nieo�wieconego ksi�cia. Chyba�� E tam, panie! � zawo�a� ostatni z doro�karzy, m�ody frant w malinowej kamizelce, znabrylantowanym a� do blasku przedzia�kiem. � W �Dussault� zatrzymywali si� wszyscynajs�awniejsi pisarze: i Dostojewski, i hrabia To�stoj, a nawet sam pan Kfiestowski.Hotelowemu psychologowi, kt�ry zwr�ci� uwag� na paczki z ksi��kami, uda� si� fortel.Pi�knego bruneta rzeczywi�cie to zaciekawi�o.� Naprawd� hrabia To�stoj?� A jak�e, prosz� pana! Jak tylko w Moskwie si� zjawi, od razu do nas zaje�d�a. � Malinowyju� z�apa� dwie walizki i krzykn�� na Japo�czyka: � Dali dali, twoja za moja nosi�!� No, jak �Dussault�, to �Dussault�. � M�ody cz�owiek wzruszy� ramionami, nie wiedz�c, �edecyzja ta stanie si� pierwszym ogniwem w fatalnym �a�cuchu zdarze�. � Ej, Masa, jak�e si� taMoskwa zmieni�a � powtarza� pi�kni� po japo�sku, nieustannie wierc�c si� na obitym sk�r�siedzeniu wolanta. � Po prostu nie do poznania. Jezdnia ca�a brukowana, nie to co w Tokio. Iluprzyzwoicie ubranych przechodni�w! Popatrz, zacz�y kursowa� tramwaje konne. Nawet jaka�pani siedzi u g�ry, na imperiale! A kiedy� pa� tam nie wpuszczano, bo to nieprzyzwoite.� Dlaczego, prosz� pana? � spyta� Masa, kt�ry naprawd� nazywa� si� Masahiro Shibata.� No, jak to? �eby z dolnej platformy nikt nie podgl�da�, jak pani wchodzi po schodkach.� To wszystko barbarzy�skie, europejskie przes�dy. � S�uga wzruszy� ramionami. � Mampomys�. Jak tylko przyjedziemy do zajazdu, trzeba b�dzie pr�dko wezwa� dla pana kurtyzan�, i tokoniecznie pierwszego sortu. A dla mnie mo�e by� trzeciego. Tutaj s� �adne kobiety. Wysokie,grube, o wiele �adniejsze od Japonek.� Sko�cz�e z tymi bzdurami � roze�li� si� m�ody cz�owiek. � Obrzydzenie bierze s�ucha�.Japo�czyk z dezaprobat� pokr�ci� g�ow�.� Jak d�ugo mo�na rozpacza� po Midori�san? Wzdycha� do kobiety, kt�rej nigdy ju� si� niezobaczy � to nie zda si� na nic.Ale jego pan mimo wszystko westchn��, potem jeszcze raz i � najwyra�niej, �eby oderwa� si�od smutnych my�li � zapyta� stangreta (akurat mijali monaster M�ki Pa�skiej):� A czyj to pomnik stoi na bulwarze? Czy�by lorda Byrona?Stangret odwr�ci� si� z przygan� w g�osie.� To jest Puszkin, Aleksander Puszkin.M�ody cz�owiek pokra�nia� i znowu zacz�� co� papla� nie po naszemu, zwracaj�c si� dosko�nookiego nizio�ka. Doro�karz zrozumia� tylko trzykrotnie wypowiedziane s�owo �Pusikin�.�Dussault� nie r�ni� si� od najlepszych paryskich hoteli � mia� w�asn� restauracj�, wobszernym hallu ros�y w donicach azalie i magnolie, a przed g��wnym wej�ciem sta� szwajcar wliberii. Pasa�er z petersburskiego poci�gu zaj�� �adny pok�j za sze�� rubli dziennie, z widokiem naPasa� Teatralny; wpisa� si� do ksi�gi jako asesor kolegialny Erast Pietrowicz Fandorin i zciekawo�ci� podszed� do du�ej czarnej tablicy, na kt�rej zgodnie z zachodnim obyczajemwypisano kred� nazwiska go�ci.U g�ry, du�ymi literami z zakr�tasami, data: 25 czerwca. Pi�tek � 7 juillet, vendredi. Troch�ni�ej, na honorowym miejscu, wykaligrafowane: Adiutant generalny, genera� piechoty M.V.Sobolew � ni 47.� To niemo�liwe! � krzykn�� asesor kolegialny. � Co za traf! � Po czym, zwracaj�c si� doportiera, zapyta�: � Czy jego ekscelencja jest u siebie? Jeste�my d�dawnymi znajomymi!� Tak jest, prosz� pana, u siebie � uk�oni� si� pracownik. � Dopiero wczoraj do nas zawita�.Ze �wit�. Zaj�� wszystkie pomieszczenia w naro�niku, ca�y korytarz za tamtymi drzwiami. Aleteraz odpoczywa i nie wolno go, prosz� pana, niepokoi�.� Michel? Wp� do dziewi�tej rano? � Fandorin by� zdumiony. � To do niego niepodobne. Azreszt�� ludzie si� zmieniaj�. Prosz� przekaza� g�genera�owi, �e zatrzyma�em si� pod numeremdwudziestym � z pewno�ci� zechce si� ze mn� zobaczy�.M�ody cz�owiek odwr�ci� si�, �eby p�j�� do siebie, ale wtedy zdarzy� si� wypadek, kt�remus�dzone by�o sta� si� drugim ogniwem w uknutej przez los intrydze. Drzwi prowadz�ce nakorytarz, gdzie kwaterowa� dostojny go��, nagle si� uchyli�y i wyjrza� z nich czarnobrewy oficerkozak�w, z czubem na g�owie, orlim nosem i zapadni�tymi, sinymi, wyra�nie nieogolonymipoliczkami.� Ej, cz�owieku! � zawo�a� g�o�no, niecierpliwie potrz�saj�c kartk� papieru. � Wy�lij totelegrafem! �ywo!� Gukmasow, to pan? � Erast Pietrowicz rozwar� ramiona. � Ile� to lat! No, co tam, ci�glejako Patrokles przy naszym Achillesie? Prosz�, ju� esau�! G�gratuluj�!Jednak�e ten przyjazny okrzyk nie zrobi� na oficerze �adnego wra�enia, a je�li nawet zrobi�, toz�e. Esau� o czarnych cyga�skich oczach z wyra�n� niech�ci� popatrzy� na m�odego eleganta i niem�wi�c ani s�owa, zatrzasn�� drzwi. A Fandorin zastyg� z rozpostartymi r�kami � jak gdybychcia� ruszy� do ta�ca i nagle si� rozmy�li�.� Rzeczywi�cie � wymrucza� zmieszany. � Jak to si� wszystko z�zmieni�o. I miasto, iludzie.� Nie ka�e pan sobie przynie�� �niadania do pokoju? � zapyta� portier, udaj�c, �e niezauwa�y� konfuzji asesora.Ten odrzek�:� Nie, nie trzeba. Niech lepiej przynios� z piwnicy wiadro lodu. A mo�e nawet d�dwa.W pokoju, przestronnym i bogato umeblowanym, go�� zachowa� si� dosy� dziwnie. Rozebra�si� do naga, stan�� na r�kach i prawie nie dotykaj�c �ciany nogami, dziesi�� razy opu�ci� si� ipodni�s� z powrotem. Zachowanie pana ani troch� nie zdziwi�o japo�skiego s�u��cego. Odebra� odnumerowego dwa wiadra lodu, wysypa� r�wniutkie szare sze�ciany do wanny, nala� tam zimnejwody z mosi�nego kranu i czeka�, a� pan asesor zako�czy swoj� dziwaczn� gimnastyk�.Po chwili zaczerwieniony od �wicze� Fandorin wszed� do �azienki i desperacko zanurzy� si� wlodowatej cieczy.� Masa, wyjmij wicemundur. I ordery. W aksamitnych pude�kach. Pojad� przedstawi� si�ksi�ciu.M�wi� kr�tkimi zdaniami, przez zaci�ni�te z�by. Taka k�piel wymaga�a oczywi�cie wielkiejsi�y woli.� Do samego namiestnika cesarza, pa�skiego nowego prze�o�onego? � spyta� z szacunkiemMasa. � To wyjm� tak�e miecz. Bez miecza absolutnie nie wolno. Z rosyjskim pos�em w Tokio,kt�remu pan s�u�y� przedtem, mo�na by�o sobie nie robi� subiekcji. Ale gubernator takiego du�egomurowanego miasta to co innego. Prosz� mi si� tylko nie spiera�.Wyszed� i zaraz wr�ci� z paradn� urz�dnicz� szpad�, z nabo�e�stwem nios�c j� nawyci�gni�tych d�oniach.Erast Pietrowicz zrozumia�, �e jakikolwiek sp�r jest bezcelowy, i tylko westchn��.� A co z kurtyzan�? � zapyta� Masa, z niepokojem patrz�c na sin� z zimna twarz swego pana.� Zdrowie przede wszystkim.� Id� do diab�a. � Fandorin wsta�, szcz�kaj�c z�bami. � R�r�cznik i ubranie.� Wejd� pan, kochaneczku, prosz� bardzo. Czekamy tu na pana. Tajny, �e tak po... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wiolkaszka.pev.pl
  •