[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fałszywy alarm
Tłok na korytarzu był taki duży, że Malwinka ściśnięta pomiędzy zebranymi tu ludźmi ledwie mogła złapać powietrze. Nie lubiła tu przychodzić, ale mama mówiła, że gdyby nie pomoc tych pań z Opieki Społecznej nie mieliby pieniędzy na jedzenie. Mama była cała spocona, bo Grześ na rękach mamy wciąż się wiercił i płakał a Adusia co chwila gdzieś znikała i mama kazała Malwinie jej lepiej pilnować.
Nagle jedne z drzwi otworzyły się i pokazała się w nich jakaś pani.
- Proszę pani Donaj – skinęła ręką na mamę – niech pani wejdzie pierwsza
Malwinka odetchnęła z ulgą. Weszła za mama do pokoju, w którym urzędowała tamta pani. Ścisnęła mocno rączkę Adusi.
- A pani znowu w ciąży – kobieta popatrzyła na mamę krzywiąc z niezadowoleniem czoło - jak pani może być tak nieodpowiedzialna?! Nie wystarczy już pani gąb do wykarmienia? - zapytała patrząc na mamy brzuch z niechęcią - na co pani jeszcze jeden bachor !
- Tak jakoś się przydarzyło – wyszeptała mama z lękiem . Malwinka nie rozumiała tego mamy strachu, ani oczu utkwionych nieruchomo w podłogę. Tamta pani musiała być złym człowiekiem, no bo jak można tak mówić do kogoś oczekującego na dziecko? Czy ta pani nie wie, ze w brzuchu mamy jest malutki dzidziuś, że on tam sobie rośnie pomalutku jak drożdżowa babeczka i że niedługo przyjdzie na świat tak jak kiedyś ona, jak Adusia, jak Grzesio i jak tamta trójka chodząca już do szkoły?
- A może oddałaby je pani do adopcji? – głos kobiety stał się bardziej przymilny – przecież pani mąż więcej przepije niż zarobi.
Malwina spojrzała na tamtą panią z nienawiścią. Czy ona myśli, że Malwina nie rozumie takiego trudnego słowa?
- Wracajmy do domu – szarpnęła mamę z całych sił za sukienkę, aż mama zachwiała się niebezpiecznie. Przyjrzała się Malwince z uwagą a później wyprowadziła ją i Adusię na korytarz
–Zaczekajcie tu - powiedziała stanowczo i zamknęła im drzwi przed nosem. Malwinka oparła się plecami o ścianę, zwinęła dłonie w pięści, zagryzła usta aż do krwi. Rozejrzała się dokoła. Nikt nie zwracał na nią uwagi, więc chwyciła siostrzyczkę za rękę i wybiegła z nią na ulicę a później pędem pobiegła w stronę domu pana Walczaka. .
- Tato? – wrzasnęła wbiegając na podwórko – zbierają nam dziecko !
Ojciec klęczał akurat przy jakimś samochodzie i majstrował cos przy kole. Pan Walczak wołał go czasem do pomocy, gdy tata był trzeźwy i miał ochotę do pracy.
- Jakie dziecko ? – zapytał a jego nieogolona twarz wyrażała głębokie zdumienie
- Naszego małego braciszka, tego, który się jeszcze nie urodził – Malwina wpadła w ręce taty z płaczem – chcą go zabrać do adopcji
I opowiedziała mu później łykając łzy o tej pani z Opieki Społecznej, która mówiła, że tata pije i dlatego nie mają pieniędzy i o mamie, która zamknęła się z nią w pokoju i pewnie zgadza się już na tą straszną adopcję.
Tata popatrzył na Malwinę z przerażeniem, ale też i z jakimś wstydem, jakby nagle odkrył cała gorzką prawdę o sobie Wziął Adusię na ręce i tak jak stał, w roboczym ubraniu wybiegł z podwórka Walczaka. Malwina uczepiła się jego zniszczonego fartucha i pobiegła za nim jak przyklejony do jego pleców Anioł.
Mamę zobaczyli z daleka. Stała przed budynkiem Opieki i rozglądała się nerwowo dokoła. Kiedy ich zobaczyła odetchnęła z ulgą.
- Coś się stało? - zapytała podchodząc do nich pośpiesznie.
Tata wytarł spoconą od biegi twarz.
- Malwinka powiedziała, ze chcesz oddać nasze dziecko do adopcji – wyjąkał wzburzony – ale ja się na to nie zgadzam. Ja już nie wezmę do ust kropli alkoholu, tylko obiecaj mi, ze naszego synka nikomu nie oddamy.
-Ani mi to przez myśl nie przeszło - zawołała mama zdumiona słowami taty – po prostu powiedziałam tej paniusi z Opieki co o niej naprawdę myślę i nie chciałam, żeby nasze dziewczynki to słyszały. Jakże miałabym odrzucić taki Boży dar?
Malwinka przytuliła się do sukienki mamy. A później spojrzała z wdzięcznością na tatę. Było jej trochę głupio, że tak spanikowała, ale kiedy zobaczyła jak tata głaszcze mamę po brzuchu i szepce jej coś z uśmiechem do ucha pomyślała, że ten jej fałszywy alarm to może wcale nie był taki głupi pomysł?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]