[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J.W. GoetheFaustWszelkie uwagi proszę kierować na niżej podanyadres:zygacz100@poczta.onet.pl - ze skanowałPOSŁANIEZnów (przychodzicie, rozwiewne postacie, Które ogarniałongi mglisty wzrok. Czyż mi tym razem zatrzymać siędacie? Czy serce jeszcze złud tych ujmie tok? Garnieciesię! Więc dobrze! Władać macie, Wstajšc wokoło mnieprzez mgły i mrok; Serce młodzieńczo znowu drży w mymłonie, Natchnione czarem, który od was wionie.Wnosicie jasnych dawnych dni widzenia, Niejeden drogiznów powstaje duch; Jakby zamierzchłej legendywspomnienia., Jawi się pierwsza miłoć, pierwszy druh;*Skarga powtarza, wznawiajšc cierpienia, Labiryntowy,błędny życia ruch I tych wymienia zacnych, którzy chwiliNiejednej szczęcia ze mnš nie dożyli.Już nie usłyszš dzisiaj dalszych pieni Dusze, co niosły miza pierwsze dziek; W dal się rozprószył gwar przyjaznejcieni, Przebrzmiał, ach, serc ich dostrojony dwięk....pierwszy druh czterdziestoomioletniemu poeciezbladły już w pamięci przeżycia zwišzane z postaciami przy-jaciół i ukochanych z okresu swych studiów i lat młodzień-czych.Pień mš dzi słyszš obcy, nierówieni, Ich poklask nawetw sercu budzi lęk, A ci, co dawniej pieni mej słuchali,Jeli nie zmarli, błšdzš gdzie w oddali.ich zapomniana tesknoć mnie porywa W cichy krajduchów, jak za dawnych dni; Niby eolska harfa *, pieńlękliwa Niepewnym dwiękiem chwieje się i mgli; Dreszczmriie przejmuje, łza za łzami spływa, Hartowne sercełagodnieje, cni; Co dzi posiadam, widzę w dali mgliste, Aco zniknęło, jest mi rzeczywiste.PROLOG NA SCENIE Dyrektor, Poeta,drftmaity c z-ny, Wesołek,DyrektorWy dwaj, co smutne i ciężkie kolejeZe mnš przez cale dzielilicie życie, *U nas, w niemieckimkraju*, czy sšdzicie, \Ze przedsięwzięcie rokujenadzieję?Tłumowi chciałbym przysporzyć ochoty,Zwłaszcza, że żyje i innym żyć daje. (Dršgi już stojš,rozbito namioty, /Każdy się więta oczekiwać zdaje.Już wszyscy siedzš w kršg z brwiš podniesionš, (Czekajštylko, by ich zadziwiono.Znam sposób, by duch ludu był łaskawy,Lecz dzi sam nie wiem, co mam czynić dalej; Choćnie przywykli do najlepszej strawy,Ale się strasznie wiele naczytali, f Co robić, aby wszystkonowym było, .A przy powabie cokolwiek znaczyło?Co prawda lubię widok onej rzeszy,Gdy tłumnie wali się do naszej budy,Gdy wielkš falš, nie baczšc na trudy,Ku ciasnym wrotom cinie się i pieszy....w niemieckim kraju należy przez to rozumiećpanujšce wówczas w Niemczech poglšdy na temat istotyi zadań dramatu.Za dnia, przed czwartš już do kas się garnie, Walczy omiejsca szturchańcami w bramie; Jak w czasie głoduzdobywa piekarnie, Tak o bilety karki sobie łamie. Cudtaki zdziała wzglšdem sprzecznych ludzi wielu i Tylkopoeta. Uczyń to dzi, przyjacielu!PoetaO, błagam ciebie, zmilcz o zgrai onej, Na której widok duchod nas ucieka! Skryj mi tę tłuszczę gęstymi zasłony! Onabezwiednie w wiry nas zawleka. W ciche, niebiańskieprowad mnie regiony, Kędy poetów czysta radoć czeka,Gdzie miłoć, przyjań, niby dłoniš bożš, Błogosławieństwodla serc naszych tworzš.Ach, co w głębinach naszych serc powstało, Coniemiałymi wargi się nuciło, A co przepadło lub poklaskzyskało, Jeli się w nurty chwili je rzuciło, Często, gdy latjuż minęło niemało, Dopiero w pełnej postaci odżyło. Cotylko błyszczy, dla chwili się rodzi, Prawdziwa wartoć wpotomnoć przechodzi.Wes ołekO potomnoci raczże mi nie prawić! Gdybym ja o niej sięrozwodził szerzej, Któż by współczesnych miał zabawić?Zabawy pragnš, co im się należy. Obecnoć takichpoczciwców na wiecie Także co nieco warta przecie.Kto posiadł sztukę wesołej gawędy, Ten niech się luduniełaski nie boi; Najliczniejszego grona pragnie wszędy,Wtedy słuchaczów najłatwiej nastroi. Bšdcie więc miali,działajšc dorzecznie; Niechaj się wszelka fantazjarozgoci, Rozum, rozsšdek, czułoć, namiętnoci, Lecz ibłazeństwa dodajcie koniecznie!DyrektorA zwłaszcza niech się jak najwięcej dzieje! Tłum zapatrzeniem jedynie szaleje. Gdy przed oczyma tyle sięrozgrywa, By każdy mógł się nagapić do syta, Na pewnoprzyszłoć czeka was szczęliwa I sława waszaznakomita. Zachcenia mas jedynie masš się ukróci, Cokomu miłe, niech mu się dostaje. Da niejednemu ten, cowiele daje; Zadowolony każdy do dom wróci. Gdy dajeszsztukę, podaj jš sztukami, A bigos taki do smakuprzypadnie; Łatwo wymylić to i podać snadnie. Gdyjednolitš rzecz dasz im przykładnie, I tak widzowie jšrozskubiš sami.PoetaCzyż nie czujecie, jakie liche to rzemiosło? Nie dla artystyono, który ma się w cenie! Nędznych skrybentów *partaczenie Już do maksymy wam urosło.DyrektorMnie nie dotyczy ten zarzut na pewno. Kto chce mieć wynikudatny na względzie, Najstosowniejsze niech bierzenarzędzie!...skrybent (skryba) piszšcy, tu: gryzmoła.Wszak macie tylko łupać miękkie drewno,Przeto rozważcie, dla kogo piszecie!Tego na sztukę przygna nuda,Ów od pełnego stołu tam się uda,A znów niejeden, co najgorsze przecie,Od wyczytanych w dziennikach nowoci.Niby na maskaradę pieszš tłumy goci,Zaciekawieniem płonie każda twarz;Damy obnoszš wdzięki swe i kosztownociI grajš także, choć bez gaż.I cóż, poeci, roicie zuchwale?Więc was radujš pełne widowiska?Przypatrzcie się tym wielbicielom z bliska:Wpół zimni sš, a wpół brutale.Ten już przemylš nad szczęliwš kartš,Ów pragnie z dziewkš noc całš się wdzięczyć.Naiwni głupcy, czyż wam wartoDla takich celów Muzy dręczyć?Dawajcie coraz więcej, moja rada,A czas nikomu nie będzie się dłużyć.Ludzi starajcie się odurzyć;Ich zadowolić to trudnoć nie ladaCóż cię opadło? Zachwyt czy boleci?PoetaWięc id! Sług innych znaleć ci wypada! Zaliż z poety takiprzeniewierca, Że z praw najwyższe, co w naturze włada,Prawo człowieka, dla ciebie zbezczeci! Czym on poruszawszystkie serca? Czym pokonywa elementa? Zaliż to nieharmonię * rodzi jego łonoZaliż to nie harmonię rodzi jego łon o... Wierszten i następne wyrażajš myl Goethego, że człowiek zwykłydostrzega w przyrodzie jedynie szczegóły. Poeta na-I w własne serce wiat na powrót pęta? Kiedy natura swšnić nieskończonš Wcišż obojętnie na wrzeciono kładzie,Nieharmonijne wszelkich stworzeń grono Kiedy wkłótliwym brzmi bezładzie Któż rzędy równo płynšcerozdziela, By nowym życiem rytmicznie zadrżały? Ktojednostki przyzywa społem do wesela, Aby w akordachpełnych tony brzmiały? Kto w namiętnoci żar rozniecaburze, Rozwagę stroi w wieczorne szkarłaty? Kto lubejswojej na podnóże Bujne, wiosenne ciele kwiaty? Ktosplata z lici skromnych pnšczy Wieńce zwycięstwa lubwesela? =i' Olimpu strzeże, bogi łšczy? Człowieczamoc, co Lię w poetę wcielałWesołekWięc użyj owej pięknej siły, Aby załatwiać poetyckiesprawy, Jakby przygody miłosne to były! Spotkania traf ipierwsze uczucia przejawy, A potem z wolna całkiem sięutonie; Szczęcie się wzmaga, musisz walczyć o nie:Wnet po zachwytach cierpienia podšżš, I już romansu nicisię nawišżš. Ot, takš sztukę wystawić przystało!tomiast, dzięki swej harmonii wewnętrznej, wišże te szcze-góły w całoć i potrafi nawet na drobny szczegół spojrzeć zwyższego punktu widzenia. Wród chaosu bóstw mitologi-cznych potrafi on również dostrzec harmonię i przedstawićjš w formie poetyckiej.Wieńce zwycięstwa lub wesela licie wawrzynusame przez się nie majš znaczenia; nabierajš go dopiero,kiedy używa się ich do wieńców wręczanych zwycięzcom.W ludzkiego życia pełnię sięgnij miało! Każdy nim żyje,mało kto rozumie, Lecz gdy je chwycisz, wszędzie zajšćumie. W barwnych obrazach brak jasnoci zawdy, WieleuŁudy i iskierka prawdy: W ten sposób trunek najlepszysię warzy, Co wiat orzewia i rozkoszš darzy. Wtedymłodoci kwiat zewszšd przybywa, Za objawienie bierzesłowa twoje; Z twego utworu każda dusza tkliwaMelancholijne pije zdroje. Wtedy w nich to lub owo sięporuszy; Każdy widzi, co sam nosi w duszy. Do łez imiechu równie skorzy młodzi, Cieszy ich rozmach, złudęmajš w względzie; Nikt dojrzałemu niczym nie dogodzi,Kto się rozwija, zawsze wdzięczny będzie.PoetaWięc wróć i mnie te lata młode, Gdym jeszcze sam wrozkwicie trwał, Gdy się z mej piersi na .swobodę Zdrójpieni bezustannie rwał, Gdy mgły mi wiaty przesłaniały,Gdy cuda jeszcze wróżył pšk, A ręce tysišc kwiatów rwałyW pełnych kwietnikach dolin, łšk! Nie miałem nic ajednak w bród! Popęd do prawdy, chęć rozkosznš złud.Wróć mi pragnienia te w pełnoci, Głębię bolesnšszczęcia dni, Moc nienawici i miłoci, O, młodoć mojšpowróć mi!W e o J e kMłodoci, przyjacielu, trzeba ci w istocie, Gdy w walcewróg naciera z bliska, Gdy cię w ramionach swych wpieszczocie Niejr Ino cudne dziewczę ciska, Kiedy wgonitwie, patrzšc w dale, Wieniec u mety zamigoce, Gdypo wirowych tanów szale Przy szklance szumne spędzasznoce. Ale uderzać wdzięcznie lutnię, Jak to czyniłozawsze wielu, I przez rozdroża bałamutnie Do obranegodšżyć celu To obowišzek wasz, starsi panowie, Iwszak się wam niemniejszš za to czeć oddaje. Staroćnie zmienia w dzieci, jak głosi przysłowie, ona jeszczedziećmi nas zastaje.DyrektorJużecie dosyć czczych słów zamienili; 'Czynów potrzebami w tej chwili!Miast komplementy prawić grzecznieMożna czas zajšć użytecznie.Po co tu czekać na nastroje?Kto zwykł się wahać, ten ich nie odczuje.Kto za poetę się uważa,Poezjš niech komenderuje.Poznalicie żšdania moje:Mocne dawajcie nam napoje;Lecz spełńcie prędko swe zadanielNie będzie jutro, co się dzi nie zdarza,I wnet się zemci odkładanie,Postanowienie niechaj więc niezwło...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]