[ Pobierz całość w formacie PDF ]
VIKTOR FARKASPOZA GRANICAMIWYOBRA�NI( PRZE�O�Y� KRZYSZTOF �AK)WARSZAWA : DIOGENES, 1998.SCAN-DALUwaga:Utrata kontaktu z rzeczywisto�ci�!Przestroga dla czytelnika26 kwietnia 1986 r. w elektrowni atomowej w Czarnobylu mia� miejsce brzemienny wnast�pstwa wypadek. Od tego czasu wiele pisano na temat tej katastrofy na Ukrainie. Wkieszonkowym wydaniu pewnej ksi��ki na ostatniej stronie ok�adki umieszczono nast�puj�ce zdanie:"Data 26 kwietnia 1986 r. wyznacza pocz�tek wielkiej przygody, podj�cie walki o przetrwanie wchaosie apokalipsy, kt�ra nios�c �mier�, okr��a Ziemi�". Czy�by chodzi�o o wykorzystanie tragediiCzarnobyla w literaturze sensacyjnej? Bynajmniej, zdanie to charakteryzuje jedynie tre�� powie�ciGerharda R. Steinhausera Unternehmen Stunde Null1986 -Leben nach dem Jungsten Tag(Godzina zero 1986 -�ycie po S�dnym Dniu), a powie�� ukaza�a si� w lipcu 1975 r.Do�� dziwaczny jest ten "przypadek", nieprawda�? Pikanterii dodaje sprawie jeszcze i taokoliczno��, �e jest to najwyra�niej b��d drukarski (do tego pojawiaj�cy si� dwukrotnie), poniewa�w samym tek�cie dniem, o kt�rym mowa, jest 16 kwietnia. To jedna z ma�o wa�nych osobliwo�ci,kt�rych zsumowanie sprawia jednak, i� rzeczywisto�� wydaje si� tak nierzeczywista. W niniejszejksi��ce przedstawimy kilka �mia�ych domys��w na temat owej tak cz�sto wspominanejrzeczywisto�ci. Koncepcje te sprawi�, �e �wiat stanie si� jeszcze bardziej niesamowity, ni� ju� jest.Wiele tych my�li b�dzie prowokowa�o do sprzeciwu albo spowoduje, �e "poczujemy si� nieswojo";zw�aszcza niezbyt mi�a ewentualno��, �e nieznany czynnik sprawczy mo�e nie by� si�� dzia�aj�c� nao�lep, lecz wyposa�on� w �wiadomo�� i wype�niaj�c� wol� istot z innego �wiata.�adna z tych hipotez nie da si� jednoznacznie udowodni�. Ka�da z osobna mo�e by� s�usznaalbo fa�szywa, podobnie jak wyprowadzone z niej wnioski. To samo mo�na co prawda powiedzie�tak�e o obecnie akceptowanych teoriach dotycz�cych praw natury, budowy wszech�wiata, strukturyatomu, istoty grawitacji i elektryczno�ci i wszystkich innych naszych wyobra�eniach o "�wieciesamym w sobie". Wszystkie teorie, kt�re staraj� si� wyja�ni� nasze obserwacje, mog� by�najs�uszniejsze albo z gruntu fa�szywe. Albert Einstein powiedzia� z przenikliwo�ci� prawdziwegom�drca, �e miliony eksperyment�w nie wystarcz�, aby raz na zawsze potwierdzi� teori�wzgl�dno�ci, za to tylko jeden pozwoli j� obali�. Nie inaczej maj� si� sprawy z prezentowan� tukonstrukcj� my�li. Jest ona czysto teoretyczna i sk�ada si� z niezwykle zr�nicowanych element�w.Sprawy niewyt�umaczalne trudno jest sprowadzi� do wsp�lnego mianownika, dok�adnie tak samo,jak rejestrowane przez nas z�o�one procesy naturalne. Maj� one co prawda jedn� cech� wsp�ln�: s�to fakty, cho�by nawet groteskowe.Fakty te s� przy tym traktowane o wiele bardziej po macoszemu ni� fa�szywe doniesienia,chocia�by nie wiedzie� jak nonsensowne, ale "dopuszczane na salony". (Pomy�lmy o znanymchi�skim syndromie. Cho� nieporozumienie wynik�o z dziennikarskiej b��dnej interpretacji, toobiegowym synonimem dla najwi�kszej mo�liwej awarii reaktora atomowego sta�o si� wyobra�enie,niemo�liwe do zaakceptowania nawet przez ucznia szko�y podstawowej, jakoby rdze� reaktora wjakiej� ameryka�skiej elektrowni atomowej m�g� w wyniku awarii przenikn�� Ziemi� na wylot, awi�c po mini�ciu �rodka Ziemi znowu zacz�� si� wznosi�, aby przebi� jej powierzchni� na oczachprzera�onych Chi�czyk�w. Istny szczyt absurdu).Dlaczego zas�ona lekcewa�enia spowija dziwne zdarzenia, z kt�rymi niekiedy konfrontowanis� czytelnicy?Dlaczego takie przypadki nie wzbudzaj� odd�wi�ku, na jaki zas�uguj�? Jest przecie� w�r�dnich wiele prawdziwych sensacji.Czy jednak tocz� si� publiczne dyskusje na temat niepokoj�cych niewyja�nionych spraw naziemi, wodzie i w powietrzu? Czy istnieje globalna zmowa milczenia, jak ci�gle podejrzewaj�niekt�rzy ludzie? Tak, istnieje faktycznie, cho� nie jest to -jak s�dz� -prowadzona na skal��wiatow� kampania tuszowania niewygodnych informacji, tylko wynikaj�ce z przyrodzonejignorancji ciche porozumienie, kt�re sprawia wra�enie integralnej cz�ci zachodniej strukturyspo�ecznej. Trafniej, ni� ja m�g�bym to uj��, scharakteryzowa� to Morgenstern w swoim s�ynnympowiedzeniu, �e "nie mo�e istnie� nic, co istnie� nie powinno".Je�li kto� nie mo�e w to uwierzy�, niech si� zapozna z dwoma typowymi przyk�adami:W 1975 r. pewna gospodyni domowa z Hertfordshire w Anglii poinformowa�a pras� onast�puj�cym fenomenie: "M�j m�� lubi potrawy z dodatkiem curry. Przed pi�cioma laty kupi�blaszan� puszk� curry, z kt�rej korzysta, obficie przyprawiaj�c potrawy. Nie wiem, ile ju�kilogram�w zu�y� od tego czasu, ale w ka�dym razie puszka jest wci�� pe�na po brzegi. Nawet je�liwyjmie pe�n� �y�k� przyprawy i zamknie puszk�, a po chwili j� otworzy, znowu jest pe�na pobrzegi". Jak zareagowa�y media na ten fenomen? Czy w gazetach znalaz�y si� nag��wki takie, jak"Odpowiednik biblijnego rozmno�enia chleba" albo "W posiadaniu angielskiej rodziny znajduje si�co� na kszta�t cudownej lampy Aladyna"? Jedyn� reakcj� na to zdarzenie -kt�re, gdyby poddano jebadaniom naukowym, mog�oby postawi� na g�owie prawa materii, energii i entropii -by�ypo�wi�cone mu dwie linijki w ma�ej lokalnej gazecie. Rzecz jasna, �adnych bada� nigdy nad nim niepodj�to.Jeszcze bardziej jaskraw� wymow� ma nast�puj�cy przypadek. W Nowym Jorku odbywa�asi� sesja naukowa, w kt�rej uczestniczyli fizycy i astronomowie. W czasie przerwy roznoszononapoje orze�wiaj�ce. Nagle jeden z kelner�w, przypadkiem wyjrzawszy przez okno, zawo�a�wzburzony: "Panowie, panowie, popatrzcie tylko, na zewn�trz jest UFO!". �aden z obecnychnaukowc�w nie mrugn�� nawet okiem, uznawszy, �e sprawa nie jest godna ich zainteresowania.Komentarz zbyteczny.Osoby, kt�re si� zajmuj� trudnymi do uwierzenia faktami, opisanymi w tej ksi��ce, mo�napowiedzie�, nie wzdragaj� si� wyjrze� przez okno. Opinia o tym, co tam mog� zobaczy�, pozostajenaturalnie ich osobist� spraw�. Prosimy wi�c teraz zapi�� pasy i przygotowa� si� do jazdy w g�r�do krainy czar�w albo w d� do pa�acu grozy, gdzie rz�dzi nieznane. Zreszt� oba te miejsca znajduj�si� tu� obok.Nic nie jest takie, jakie by� powinnoProwokuj�ca przedmowaBym wreszcie pozna�, czym jest ta pot�ga,Co wn�trzne si�y �wiata w jedno sprz�ga (...)"Johann Wolfgang von Goethe, FaustWszyscy znamy to uczucie. Przegl�damy gazet� albo s�uchamy wiadomo�ci przez radio ispontanicznie przychodzi nam do g�owy my�l: Nie, ten dom wariat�w nie mo�e by�wszechogarniaj�c� rzeczywisto�ci�. Jednak nigdzie nie wida� wyj�cia z tego dylematu. Wprostprzeciwnie; najp�niej w naszych czasach nawet najbardziej za�lepieni ideali�ci i marzyciele musielizrozumie�, �e tak dono�nie g�oszony humanitaryzm jest chimer�. Ludzko�� nie mog�a si� sta� jedn�wielk�, szcz�liw� rodzin� nie z powodu wci�� krytykowanego i obecnie zlikwidowanego podzia�u�wiata na dwa obozy, ale na skutek w�a�ciwo�ci natury ludzkiej. Wniosek taki cynicy (mo�na by te�powiedzie�: reali�ci) formu�owali zawsze. M�wimy wi�c z rezygnacj�: cz�owiek po prostu jeststworzeniem dalekim od doskona�o�ci -i odpowiednio do tego post�puje.Im bardziej nad wszystkim panuje nierozs�dek, tym �arliwiej czepiamy si� jedynejprzeciwwagi dla irracjonalnych emocji, kt�re nas wpakowa�y w takie tarapaty: naszego rozumu.Zdolno�� my�lenia, ekstrapolowania, badania i poznawania jest czym� wyj�tkowym i niesiepociech�. Z pewno�ci� trudno zaprzeczy�, �e rozw�j naszych si� duchowych post�puje w troch�niew�a�ciwym kierunku. Nie na miejscu by�aby przesadna duma z monstrualnych miast, bombwodorowych, dziury ozonowej, zniszczenia fauny i flory, zanieczyszczenia �rodowiska i wielu innychdestrukcyjnych dzia�a�, b�d�cych -w przesz�o�ci i obecnie -rezultatem wzlot�w ducha ludzkiego.Podobnie trudno si� szczyci� w�tpliw� zdolno�ci� naszego abstrakcyjnego my�lenia, by opr�czistoty czwartego wymiaru stale ignorowa� pytanie, czym wy�ywi� szesna�cie miliard�w ludzi w 2030r. Mo�na wprawdzie wysun�� kontrargument, �e przecie� dysponujemy narz�dziem pozwalaj�cymopanowa� szkody wyrz�dzone przez ten w�a�nie rozw�j: jest to ludzki rozum, d�oker w grze �ycia.To rozum umo�liwi� narysowanie �mia�ymi kreskami logicznego obrazu naszego �wiata i kosmosu. Wka�dym razie teoretycznie. Je�li nawet nie rozszyfrowali�my jeszcze wszystkich tajemnic, toprzynajmniej idziemy we w�a�ciwym kierunku.Ot� w�a�nie nie! To przekonanie okazuje si� bowiem zwodnicze. Pow�oka pewnej wiedzyjest cienka i z ka�dym dniem staje si� bardziej krucha.Przysz�o��(i to ju� ta najbli�sza) poka�e, czy homo sapiens z w�asnej winy b�dzie musia�opu�ci� scen� �ycia, aby zwolni� miejsce dla kolejnego, naprawd� obdarzonego rozumem gatunku,czy te� zdo�a si� jeszcze o w�asnych si�ach wydosta� z bagna, kt�re sam sobie stworzy�. Jednak ju�tera�niejszo�� dowodzi, �e nie mamy poj�cia, co rzeczywi�cie dzieje si� na "naszej" planecie.Udajemy tylko, �e wiemy. W istocie jednym z d��e� "powa�nej nauki" jest niedopuszczenie dozdj�cia z oczu klapek, kt�rych celem jest zas�oni�cie widoku na ogromn� panoram�wszechobecnych osobliwo�ci. Je�li je zdejmiemy albo nawet temu i owemu uwa�niej si� przyjrzymy,otoczy nas fantastyczna rzeczywisto��, kt�ra ma tyle wsp�lnego z potocznymi opiniami, co mapa zprawdziwym terenem. Dos�ownie nic nie jest takie, jakie by� powinno.Rzeczywisto�� okazuje si� czym� subiektywnym i pryska niczym przek�uta ba�ka mydlana.Takie w�a�nie wra�enie musia� odnie�� profesor John Wilson z Instytutu Afrykanistyki UniwersytetuLondy�skiego, kiedy wraz z zespo�em swoich wsp�pracownik�w prezentowa� cz�onkom pewnegoafryka�skiego plemienia film na temat metod utrzymywania higieny. Co zaskakuj�ce, �aden ztrzydziest...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]