[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Katarzyna GubałaFaceci z sieciJoannie, tej małej i tej dużejPrologPan Prąd:Witaj : )Szarlotka:Hej, Maćku! Pogadamy jutro, bo piszę na zlecenieopowiadanie i nie chcę się odrywać od pracy...Pan Prąd:Rozumiem, nie chce ci się dla mnie przerwać pisaniao... Jak to mówiłaś: „Kobiecym różowym kwiecie pokrytym rosą”?Szarlotka:Tym razem nie piszę tekstu poradniczego o kobiecychłechtaczkach i orgazmach. Mam akurat zamówienie na opowiadaniew stylu oral erotic dla kobiet… więc się wczuwam...Pan Prąd:Piszesz piórem?Szarlotka:Żartujesz sobie? Piszę na komputerze, no ale żebyzaspokoić twoją ciekawość, to… używam również myszki…Pan Prąd:Mhhmm… Ja się tylko zastanawiałem, w jaki sposóbsię wczuwasz... : )Szarlotka:Używając wyobraźni oczywiście, matołku… Mojezadanie polega właściwie tylko na opisaniu tego, co czuje kobieta,kiedy przeżywa najlepszy seks oralny w życiu... Poza tym to oral, aleze strony pana w stosunku do pani, więc jakby nic trudnego dowczucia się dla mnie.Pan Prąd:Tzn. , że niby jak?Szarlotka:No jak to jak? ! To proste. Wyobraź sobie, że chceszsprawić, by twojej ukochanej kobiecie było najlepiej na świecie... Ipotrafisz to zrobić… językiem!Pan Prąd:Językiem opuścić klapę od sedesu? ? ? Bez sensu... Oile pamiętam z własnego doświadczenia, to każda kobieta właśnie tegopragnie…Szarlotka:Uwielbiam twoje poczucie humoru!Pan Prąd:Tylko to we mnie uwielbiasz?Szarlotka:Masz wiele zalet, ale wybacz, kochany, chyba seksoralny w twoim wykonaniu, nawet żartobliwym, nie bardzo by mi sięspodobał... A przynajmniej byłby kiepską inspiracją do opowiadania...No chyba że to jakaś wielka poza, a tak naprawdę właśnie rozmawiamprzez internet z najlepszym kochankiem świata, który zna potrzebywszystkich kobiet...Pan Prąd:Uff! Wreszcie to zrozumiałaś! Teraz już nie mam nicdo ukrycia! Za to może znajdzie się coś do pokrycia…?Dialog powyżej to tylko próbka tego, jak spędzałam czas przezostatnie miesiące. Większość mojego niezwykle cennego czasupochłaniała korespondencja z nieznajomymi mężczyznami. Nadrugim miejscu pod względem zajęć była jazda na rowerze. A gdzieśna końcu czaiła się moja praca – redaktorki i autorki opowiadań wredakcji miesięcznika z historiami o miłości „Porywy Serca” wogólnopolskim wydawnictwie. Owszem, zlecenia miałam różne, aległównie specjalizuję się w opowiadaniach erotycznych i miłosnych.Prowadzę też stronę internetową www. porywyserca. pl. Jestem takzwanym ghostwriterem1od opowiadań. Podszywam się pod różneKazie, Marie czy Helenki lat ileś tam, zwykle pielęgniarki,nauczycielki lub po prostu matki, żony i kochanki z Warszawy,Koszalina czy Szczecina. Piszę opowiadania na kształt listu zezwierzeniami, jaki taka czytelniczka mogłaby przysłać do „PorywówSerca”, a czego nie robi, bo się wstydzi, bo ma inne cele, nie umiepięknie pisać, ma to gdzieś... I potem te wynurzenia moja redakcjapublikuje, podpisując fikcyjnym imieniem, wiekiem, zawodem,miejscem pochodzenia. Jednak moim nadrzędnym celem w życiu jestznalezienie mężczyzny w sieci. I o tym będzie ta historia. Jak niełatwoznaleźć ideał w sieci. A że go znaleźć można – dowodem jest właśnieta książka.Spora część mojego dorosłego życia „we dwoje” polegała natym, jak:Przetrwać z nieudacznikiem.Naprawić go tak, aby stał się kimś lepszym, kimś, kogo w nimna początku widziałam (a co oczywiście było wytworem mojejniezdrowej wyobraźni).Jak rzucić go w taki sposób, żeby narobić jak najmniej bałaganu.Jak posprzątać cały ten bałagan, gdy życiowego nieudacznikarzuciłam już naprawdę i (tym razem) konsekwentnie.Ostatecznie zawsze przegrywałam, ale co ciekawe – niepotrafiłam z tych porażek wyciągnąć mądrych wniosków. Kiedywreszcie definitywnie wyprowadziłam się od mojego ostatniegofaceta, nazwijmy go umownie Pan-porażka-życiowa-numer-dwanaście, i otrząsnęłam się ze świadomości, że przeżyłam trzy latapod jednym dachem z „zabawnym i uwielbianym przez wszystkichnieporadnym życiowo alkoholikiem”, zdecydowałam się wziąćsprawy w swoje ręce.Miałam dwadzieścia osiem lat i postanowiłam znaleźć przezinternet „męża idealnego na resztę życia”.Byli życiowi partnerzyCzy istnieją mądrzy, oczytani, mili, nawet nieprzesadnieprzystojni, acz z poczuciem humoru faceci?To pytanie zadawałam sobie od kilku miesięcy. Wierzyłam, żenadejdzie taki dzień, w którym spotkam kogoś na swoją miarę.Poprzedni moi „życiowi partnerzy” w ogromnej większości niezasługiwali na miano „życiowi” (bo byli kompletnie niesamodzielni,zdziecinniali, zbyt stuknięci lub nadmiernie niedorozwinięciuczuciowo). Do określenia ich „partnerami” też bym się nieprzychylała, po tym, jak za nich prałam, gotowałam, sprzątałam,płaciłam rachunki, spłacałam finansowe zobowiązania czynaprawiałam cieknące krany! Raz nawet z braku wyegzekwowanego zmojej strony partnerstwa wymieniłam w jednym z pokoi drzwi wraz zościeżnicami!Zatem ci domniemani „partnerzy” okazywali się zwykle wielkąporażką. „Jeden gorszy od drugiego”, podsumowała któregoś dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wiolkaszka.pev.pl
  •